Teraz opiszemy nasze uczucia,
to co czujemy po rozstaniu, po zabraniu nam dzieci.
Gdy odebrano nam naszych potomków chodziliśmy do adwokatów, oni
nauczyli nas mówić o uczuciach, mówili ze jesteśmy zbyt emocjonalni,
że wciąż krzyczymy, płaczemy zamiast skupić sie na prawie, polskim
prawie. Gdy dowiedzieliśmy sie jak chore jest Polskie prawo to dziś
wracamy do uczuć.
To co czujemy to jest dramat. Przez całe dzieciństwo marzyliśmy o
wielu rzeczach, o klockach Lego, o tym żeby konstruować domy,
samochody, statki kosmiczne. Jednak zestaw klocków kosztował 5
pensji rodziców. To było marzenie, a rodzice mówili, że jak
dorośniesz to sobie kupisz. Marzyliśmy o kolejce H0, o rowerze,
potem o nartach. Jeździliśmy do Zakopanego, na narty mogli mieć
tylko ludzie, których rodzice pracowali na zachodzie, rower i narty
pozostawały zatem w sferze marzeń. Było jednak paru kolegów, którzy
mieli klocki, resoraki, mieli nawet wielką kolekcje, my mogliśmy o
tym pomarzyć. Lata mijały, my na półkach widzieliśmy ocet. Po
chleb nas rodzice wysyłali bo zakup trwał około 4 godzin. Pieczywo
było dostępne tylko w prywatnych piekarniach.
Lata mijały, czasy sie zmieniały w czasach liceum były strajki. Ale
wygraliśmy to w 1989 roku, odzyskaliśmy wreszcie wolność. W 1990
roku można było handlować na ulicy, na stadionie, pierwszy raz w
życiu zarobiliśmy swoje pieniądze. Potem nadeszły studia, praca,
było coraz lepiej, zaczęliśmy zarabiać. Gdy przyszedł czas
zapragnęliśmy mieć własne dzieci. Wreszcie był kapitalizm, stać nas
było wreszcie na nie. Rodzice jakoś z trudem dorobili sie mieszkań
dla nas, my mięliśmy za mało pieniędzy, ale na życie nas było stać.
Mając już trochę odłożone,
wzięliśmy śluby. Stać nas było na zakupy, na pieluchy. Dzieci rosły,
mogliśmy im wreszcie kupić klocki Lego, rolki, rower, narty.
Pojechać na Mazury, pojechać w góry.
I tak tkwiliśmy w tej sielance, wydawało sie ze nastąpił happy end w
komunistycznym koszmarze. Jednak koszmar miał dopiero nastąpić.
Pewnego dnia wróciliśmy do naszych mieszkań a wtedy ani naszych żon
ani dzieci nie było. Jakież było nasze zdziwienie. Sprawdziliśmy
stany naszych kont. Konta były wyczyszczone, w garażu nie było
naszego samochodu a szafka dziecka była pusta. Ogarnęło nas
olbrzymie przerażenie, co sie stało. Każdy z nas myślał, że to my,
może cos zrobiliśmy nie tak.
Zdaliśmy sobie sprawę co straciliśmy. Raz juz odebrano nam
dzieciństwo, raz odebrano nam marzenia. Gdy juz była szansa nadrobić
stracone lata, żeby dać naszym dzieciom to czego sami nie mogliśmy
doświadczyć, wtedy stała sie rzecz straszna, nasze dzieci i nasze
marzenia zniknęły.
Odebrano nam je tak jak odebrano nam dzieciństwo.
Każdy z nas myślał, że pójdzie do sadu, że tak jak dzwoni sie po
straż pożarną tak ugasi sie pożar, idąc po adwokata. Każdy z nas
myślał, że po 2 tygodniach od uprowadzenia dziecka juz będzie po
wszystkim, że policja, prokuratura przerwie nasz koszmar. Poszliśmy
do sądu, tu każdy z nas oczekiwał sprawiedliwości. Przecież to nie
my ukradliśmy dziecko tylko nam je ukradziono. W sądach nic nie
ugraliśmy a lata leciały. Każdego dnia myśleliśmy jak odzyskać nasze
dzieci, jedni się zdobywali na porwania własnych dzieci, inni
walczyli w sadach, dzieci jednak odzyskiwano tylko 4% ojców i to
tylko Ci co nie mieli prawnika oraz Ci co nie mieli teściowej, a
matka nie miała wsparcia, musiała iść do pracy, a nowy kochanek
kazał jej oddać dzieci, żeby mogła być tylko dla niego.
Każdy z nas tęskni, zastanawialiśmy się jakby wyglądały wakacje, jak
bawilibyśmy sie z nimi na plaży, jak pływali na materacu na falach,
jak budowalibyśmy zamki na piasku. W domach pozostały zabawki,
wymarzone klocki lego, z których mieliśmy budować wieżowce, statki
kosmiczne. W końcu nas stać. Była na wymarzona kolejkę H0 ale
naszych dzieci nie było, Pozostał tylko w sercu żal, żal za utracone
lata, lata o jakich czytaliśmy w książce "Dzieci z Bullerbyn". Cześć
z nas zbudowała dla swoich dzieci domki na drzewach, dziś można je
było tylko rozebrać, bo przypominały o naszych dzieciach. Każdemu z
nas pozostały zdjęcia, filmy. Nie jeden płakał nad kieliszkiem
wódki, zastanawiając sie nad tym co by dał, żeby jego dziecko
wróciło. Dzieci jednak nie wracały, jedyne co przypominało o dziecku
to listonosz przynoszący wezwanie do zapłaty alimentów za ukradzione
dziecko.
Przykładów może być wiele - to co matki zabrały
swoim dzieciom niech zobrazuje ten film
Jaką samotną matkę będzie stać żeby kupić tyle
klocków?
jeśli uważasz że ten problem jest za krótko
opisany zapraszam na stronę jednego z ojców
to jak ojcowie się poddają możemy przeczytać w
jednym z maili:
Wydawało by się że nie chcą otrzymywać maili bo coś robimy nie tak
przeczytajcie
Hej
Michał
!
Podziwiam Ciebie i Twoją działalność, ale
absolutnie straciłem wiarę w cokolwiek.
My BYLI OJCOWIE nic nie zdziałamy, ani teraz ,
ani w przyszłości, nie w tym KRAJU ! Powtarzam – nic nie
zdziałamy w ŻADNEJ KWESTII.
Wszystko i wszyscy : sądy, rządy, sejm, senat,
organizacje, związki …. a przede wszystkim PRAWO – są i będą
przeciwko OJCOM, a w szczególności BYŁYM OJCOM !
Już samo stanie się ojcem w tym kraju jest
WYROKIEM. W dalszym losie tzw. ojca może wydarzyć się wszystko,
łącznie z pozbawieniem go najważniejszego, co może i powinno
łączyć go ze swoim DZIECKIEM – WIĘZI UCZUCIOWEJ. Tę wieź zabija
w nas BYŁYCH OJCACH nikt inny, tylko NASZE PAŃSTWO
„RZECZPOSPOLITA” (nieistotne czy druga, trzecia, czy też czwarta
– obecna).
A dziecko ma się od poczęcia do śmierci,
nieprawdaż ?
Ja już tak nie twierdzę, ponieważ w majestacie
polskiego prawa dziecko straciłem i już NIGDY go nie odzyskam –
nie wierzę w powodzenie jakiegokolwiek działania, które mogło by
otrzeć łzy z moich oczu. Wybacz, że tak mówię, ale niestety TAK
JEST !
Wiesz doskonale, że prawo jest tak w Polsce
ustanowione, żeby pozostała nam OJCOM tylko jedna niezbywalna
rola i prawo – mianowicie PRAWO DO PŁACENIA na rzecz BYŁEGO
DZIECKA. Ktoś przecież powinien to dziecko utrzymywać. Tym kimś
są RODZICE, a BYŁY OJCIEC to też rodzic. NIKOGO nie obchodzą
uczucia BYŁEGO OJCA, jego rozpacz i łzy po stracie dziecka,
utracone i odebrane przez sądy rodzinne, okręgowe, apelacyjne,
etc.. więzi z dzieckiem !
Od 4 lat, kiedy to się stało (od roku już
przegrałem DZIECKO we wszystkich sądach z kretesem), czy w ogóle
nie powinno być zapisu w naszym PRAWIE, że ojciec to tylko dawca
nasienia i płatnik, nikt inny ! Jesteśmy jak trutnie u pszczół,
mamy zrobić swoje, następnie stulić pysk i pracować jak
pszczółka, płacić, płacić, jeszcze raz płacić, a na końcu
zdechnąć pod płotem. Dziecko wtedy zapewne usłyszy od MAMY:
Kochanie może nie idźmy na pogrzeb ojca, bo tak strasznie leje,
jeszcze się przeziębisz !
Kochamy Michale, życzę Ci wszystkiego najlepszego
w Twojej walce, ale wybacz mi nie bardzo wierzę w jej powodzenie
na tyle, żeby w tym kraju coś się zmieniło. Mój przypadek jest
tak banalny i stereotypowy, jak większość. Dziecko traci w taki
sposób, jak straciłeś Ty, czy ja 98% TRUTNI, ale przecież możemy
nadal żyć i płacić nie mając już najmniejszego wpływu na nasze
kiedyś ukochane DZIECKO !
Coraz częściej rozpatruję, czy nie zrzec się praw
do córki, może nie będzie się męczyć, kiedy będzie opowiadać
koleżankom w szkole i później w pracy : ja ojca nie mam, miałam
kiedyś, ale zostawił mnie i matkę i odszedł ! Po prostu powie
tylko : OJCIEC NIEZNANY.
Może coś mogę dla Ciebie zrobić ? Jednak na
pikiety i manify nie mam siły -
przepraszam
Pozdrawiam serdecznie
Marek Bydgoszcz
po tym mailu przyszło mi na myśl tylko jedno
skojarzenie - ponieważ idzie zima