Poczytaj jakie maile do nas
przychodzą maile są krótką opowieścią ludzkich dramatów (nie piszą
tylko ojcowie!) najnowsze u góry
przeczytajcie 2 po sobie razem - załamka a potem zwycięstwo, 3 mail
poraża !!!!
22. 02. 2018
Witam serdecznie
Pisze do Pana ponieważ sytuacja w jakiej się znalazłem nie raz
stawia mnie przed trudnym wyborem żyć czy to skończyć. Cala sytuacja
zaczęła się 9 lat temu jak rozpadło mi się małżeństwo bo za mało
zarabialem a dodatkowo spłaty kredytu. Żona podała mnie o alimenty
na córkę. Początkowo płaciłem regularnie. Potem praca się skończyła
byłem bezrobotny przeszło 3 lata utrzymywałem się z pracy dorywczej
alimenty raz płaciłem raz nie podobnie jak raty za kredyt w
zależności od dochodu z tych prac. W między czasie szukałem stałego
zatrudnienia na własną rękę co skutkowało głównie praca na 2 lub 3
miesiące. Zaległości rosły zona zaczęła pobierać alimenty z
funduszu. Wyjechałem z rodzinnego miasta do większego. Tam wynająłem
garaż w którym mieszkałem przez ponad 2 lata bo nie było mnie stać
na mieszkanie (za rozwożenie pizzy nie plącą kokosów). Wyjazd ten
jednak okazał się być dobrym krokiem czasem znalazłem prace dzięki
której zacząłem odbijać się od dna. Wynająłem pokój mogłem się
przespać w ciepłym łóżku i wreszcie jak człowiek wykąpać. Stać mnie
było na alimenty. Jednak po tak długim czasie zaległości były
ogromne. Postanowiłem spotkać się z była żona i ustalić spłaty. Ta
jednak odmówiła jakiej kolwiek ugody.
Udałem się więc do mopsu
który jej wypłacał pieniądze z funduszu. Tam mi powiedziano ze mam
wpłacać do komornika który prowadzi sprawę ze zona nie może ode mnie
nawet złotówki przyjąć. Zrobiłem tak jak kazał mops i wpłacam do
komornika do tej pory ale większe kwoty niż nakazał sąd. Podpisałem
w miedzy czasie ugody na spłatę zaległych kredytów i spłacam juz
regularnie. Tu poznałem matkę mojego 2 dziecka z którą mieszkam i
razem wychowujemy synka. Myślałem że stanąłem na nogi ze zacznę nowe
życie ze odbiłem się od dna i pomału wyjdę na prostą. Myślałem że
wyjdę z długu tytułem alimentow. Ciągle prosiłem i prosze była żonę
o ugode w tej sprawie o to by wycofała komornika. Nie przynosi to
żadnego efektu. Jak powiedziała ze woli pobierać alimenty z funduszu
bo jej tak wygodnie to już wiedzialem ze nigdy jej nie przekonam.
Moim gwoździem do trumny nie okazalo się jednak nieudolne proszenie
a nowelizacja ustawy o dłużnikach alimentacyjnych. Mój dług z
odsetkami sięga 30 tys. zł. To że wpłacam regularnie i chce ten dług
uregulować nie obchodzi juz nikogo. Teraz jestem przestępca moje
tłumaczenia nie docierają do nikogo. Szukam odpowiedzi co teraz mam
zrobić? Moja trudna sytuacja sprzed lat odbija się teraz echem. Ja
rozumie gdybym celowo nie płacił. Gdybym zamiast płacić na dziecko
bawił się i żył jakby nic się nie stało.
Była żona dobrze znala moja
sytuacje ze na sady mnie nie stac i nie pozwalała na widzenia.
Chciałem ustalić widzenia ugodowo. Ona jednak wykorzystała to
pozbawiając mnie praw do dziecka. Tłumaczyła to w ten sposób ze
potrzebowała mojego podpisu do paszportu córki a nie mogła się ze
mną skontaktować. Wielka ściema bo ma mnie na fb. I pozbawiła mnie
praw by mogła decydować o wszystkim sama. Obecnie jako przestępca
mający na utrzymaniu syna i płacący alimenty na córkę stoję na
moście i pisze ta wiadomość trzęsąc się już nie wiem sam czy z zimną
czy nerwów. Nie mam możliwości spłaty zadłużenia w ciągu 30 dni jak
mówi ustawa. Nie zarobię tyle w takim czasie nie mam skąd pożyczyć
bo nawet nie będe mial z czego spłacać a tym bardziej nie ukradne.
Ustawa tez nie mówi co z tymi którzy od dawna walczą z zadłużeniem a
nie dają rady go szybko spłacić ale chcą i robią to dobrowolnie.
Teraz tacy są wrzuceni do jednego worka z tymi co mieli i maja
gdzieś obowiązek płacenia na dzieci. Budzę się teraz w nocy patrzę
na synka i myślę co będzie dalej. Synku czy zabiorą ci tatę czy mama
sama da sobie radę. Jednocześnie chce wtedy wyjść na ten most i
skoczyc a z drugiej strony coś mnie powstrzymuje. Z dnia na dzień
popadam w większa depresje. Coraz mniej myślę o przyszłości żyję z
dnia na dzień a nie jak dawniej jak planowaliśmy z obecną zona gdzie
postawimy łóżeczko dla małego jak mu damy na imię itd. Kiedyś
walczyłem o siebie by wyjść na prostą.
Teraz walczę ze sobą.
Codziennie przejeżdżam tym mostem i nachodzą mnie te same myśli
zatrzymam się to potrwa chwile. Kilka sekund. Po czym odrazu myśl a
co z synem ? Zona? Nie wiem. Powstrzymuje się do kolejnego dnia.
Rano wstaje patrze w lustro odbiłes się od dna by zostać przestępca.
Zamkna cie to twoja wina. W pracy przestałem się angażować przestaje
myśleć o czymkolwiek innym niż to co mnie czeka. Że tak jak kiedyś
stracę wszystko rodzinę dzieci znowu będę zerem. Nie przeżyje tego
znowu. Odchodzę od zmysłów zamykam się tam gdzie mnie nikt nie widzi
i myślę czy ten most ? A może upozorowac wypadek samochodowy. ?
Napisać list do zony i zostawić na siedzeniu. Zeby nigdy nie
powiedziała synowi prawdy co by sobie pomyślal o mnie wiedząc że to
jednak wypadek nie był. Nie wiem już sam. Nie mam odwagi. Z nikim o
tym nie rozmawiam. Zamknąłem się w sobie. Tylko syn mnie
powstrzymuje jego śliczna twarz jak śpi. Jego uśmiech jak mnie widzi
gdy wracam z pracy . Ma 5 miesięcy nie rozumie jeszcze nic. . .
narazie czekam na to co będzie dalej . A co bedzie. . . . . . czas
pokaże. Nie chce
rozgłosu bo to nic nie zmieni decyzja należy i tak do mnie. Czytałem
artykuł na waszej stronie odnośnie całej tej ustawy i to mnie
skłoniło do napisania tego e maila. Chciałbym by moja historia
została w pamięci tych wszystkich ojców którzy ją przeczytają. Tak
nas wszystkich niszczą przepisy . Tych co walczą niszczy. Nie chce
od nikogo pomocy. Ja juz straciłem siły do dalszej walki ale wy
macie nie poddawać się. Podnieście się z kolan by dalej walczyć o
wasze dzieci. Z matkami możecie się kłucić ale dziecko i tak jest
wasze i powinno mieć ojca. Ja straciłem jedno teraz tracę drugie i
nikogo to nie obchodzi bo prostym człowiekiem władza się nie
interesuje. Według przepisów nie jestem już ojcem a przestępca. Z
tymi przepisami nie wygram poddaje się. Pomocy z nikąd. Będę trzymal
za was kciuki panowie ojcowie bo prawdziwy tata to dzielny tata.
Podziwiam wasza walkę o swoje dziecko.
Łukasz
22. 02. 2018 (wygrana
sprawa!)
Witam serdecznie.
Na wstępie chciałem bardzo
podziękować, to strona DzielnyTata tak naprawdę pozwoliła mi że mój
syn Michał jest ze mną.
Jestem z tych nielicznych
ojców którzy wywalczyli dziecko.
To że Michał mieszka ze
mną nie jest moją zasługą tylko zasługą Michała. To dziecko o
imieniu Michał (lat 13) podjęło walkę z tym systemem. To Michał
odparł ataki policji i i nie zgodził się na mieszkanie z matką,
postawa Michała przed uprowadzeniem przez matkę. Unikanie (ucieczka)
przed matkę kiedy wracał ze szkoły .... dużo opowiadać.
Ma Pan absolutną rację
żadne argumenty ojca Sąd nie weźmie pod uwagę. Każdy kto zaczyna
walkę w sądach o rozwód czy o dziecko myśli że sąd go wysłucha,
nieprawda, nie wysłucha, ale zanim się zorientujemy że żadne dowody
czy najlepsze argumenty sąd całkowicie zignoruje wtedy jest za
późno. Ojcom którzy zaczynają trzeba uświadomić że walczą nie z
matką dziecka a walczą z całym sądem. Trudno w to uwierzyć ale tak
jest.
Jakie są możliwości żeby
ojciec mieszkał z dzieckiem
1. Matka porzuciła dziecko
i go nie chce.
2. Ojciec uprowadzi
dziecko i będzie się ukrywał do czasu kiedy Sąd ustali przy nim
miejsce zamieszania i jeszcze zostało przeforsowanie OZSS.
Jeśli ktoś myśli że jak
złoży wniosek o zabezpieczenia miejsca zamieszkania dziecka przy
ojcu i Sąd zrobi to zgodnie z art 737 kpc to jest w totalnym
błędzie.
w moim przypadku trwało to
rok. Sąd Najwyższy też potwierdził że doszło do naruszenia art 737
kpc,
3. Czekać kiedy dziecko
będzie starsze (w moim przypadku lat 13) i przekonać dziecko by jego
wolą było mieszkanie z tatą.
Czy wyobraża Pan sobie
taki wyrok:
Dziecko z zamieszkaniem u
ojca w innym kraju? To nie jest możliwe.
A jednak - w moim
przypadku tak się stało, ale dlatego że taka była wola Michała i
zagroził że znienawidzi za to matkę, a i ja zagroziłem że to by było
zniewolenie i że powiadomię wszystkie władze w każdym kraju i
wystąpię o Azyl dla dziecka w innym kraju w UE i że wyrobiłem
dziecku dowód osobisty i może wyjechać z Polski.
Pomimo że wygrałem to
wyrządzono mi wiele szkód materialnych, nawet płaciłem na dziecko
zabezpieczenie alimentacyjne kiedy dziecko mieszkało wyłącznie ze
mną.
Obecnie mieszkam w
Strasbourgu i z mojego tarasu widzę Europejski Trybunał Praw
Człowieka, skargę oczywiście złożyłem za tą dyskryminacje ojców,
czekam na rozstrzygnięcie.
Mam jeszcze jeden plan
walki z tym systemem. Za 4 lata mój syn będzie pełnoletni.
Zamierzamy wystąpić o wysokie odszkodowanie od Polski za zmarnowane
dzieciństwo i mam nadzieje że ponownie spotkam się z Polską w
Strasbourg.
Jak wygramy to może coś
się zmieni.
Odnośnie OZSS.
W mojej walce o dziecko
ktoś jednak mi bardzo pomógł.
Może taka uwaga dla innych
ojców- Sąd wyznaczył mi badanie w OZSS ale ja wniosłem żeby badanie
zrobił Instytut Psychologii i Psychiatrii Sądowej S.A. w Warszawie.
Opinia była naprawdę solidna, biegli byli przychylni do mnie, z całą
pewnością mogę stwierdzić że tam nie ma dyskryminacji ojców. (nie
reklamuje IPPS S.A. - nie mam w tym żadnego celu ale naprawdę mogą
pomóc). Jeśli ktoś by nie wiedział jak zmienić postanowienie Sądu o
badanie w innym miejscu od OZSS to pomogę z wnioskiem.
Moje badanie w IPPS S.A.
kosztowało 4200zł- ( pomimo że wygrałem spór o dziecko to ja
poniosłem koszty tego badania) matka została zwolniona z kosztów.
Na zakończenie.
Czy można sobie wyobrazić
że pomimo że matka nadużywa alkoholu (pije codziennie), że bije się
z konkubentem przy dziecku, siłą przetrzymuje dziecko kiedy jest
pijana by nie otworzyło drzwi policji, że policja odebrała dziecko
matce po stwierdzeniu że matka i jej konkubent są pijani i się bija,
że grozi dziecku że się zabije jeśli zamieszka z tatą, kłamie do
dziecka że jest chora na raka i niedługo umrze, pobiera alimenty
przez komornika przez pół roku na dziecko które z nią nie mieszka i
jeszcze się do tego przyznaje. ( zgodnie z nowym art 209 kk za nie
alimentacje idzie się do więzienia a za okradanie dziecka Sąd uznał
że to jest bezpodstawne wzbogacenie nie podlegające zwrotowi).
ZA TO WSZYSTKO SĄD UZNAŁ
ŻE NIE MOŻNA ZARZUCIĆ MATCE NIENALEŻYTEGO SPRAWOWANIA PIECZY NAD
DZIECKIEM A NADUŻYWANIE ALKOHOLU PRZEZ MATKĘ FAKTYCZNIE JEST DLA
DOBRA DZIECKA.
Ojcowie walczą z osobami
które mają władzę i są upośledzone. Jak wygrać z kimś takim?
Artur
(2017)(najdrastyczniejszy
e-mail) Witam.
Nazywam się Wojtek mieszkam i pracuję w Ciechanowie. Mam
gromadkę dzieci. Córkę 20l, syna 16l, syna 14l i córkę 5l. Jestem po
rozwodzie, troje dzieci mam z małżeństwa, ostatnia moja córeczka
jest z konkubinatu. Po tym jak się rozwiodłem, toczyłem samodzielnie
walki o kontakty z dzieciakami. Z byłą żoną sprawy trwały kilka lat.
To była trudna i dramatyczna walka kosztująca dużo zdrowia i emocji.
Dzieci dorastały, widziały kim jestem, czym się zajmuję, powoli
zaczęły same rozumieć, że ich matka jest przepełniona złośliwością.
Zacząłem umawiać się później bezpośrednio z dziećmi na spotkania i
to było jakieś wyjście. W tym trudnym czasie byłem w związku z nową
partnerką. Urodziło nam się dziecko. Gdy dziecko poszło do
przedszkola, moja pani doszła do wniosku, że już jej się nie
podobam. Okradła mnie i odeszła zabierając ze sobą dziecko. Jest
policjantką, a raczej powinienem powiedzieć milicjantką. Dbając o
swoje dobre imię i wizerunek, bo byłem jej kolejnym partnerem,
zaczęła robić ze mnie przestępcę. Koledzy z pracy jej zaczęli
pomagać. Mimo, że nigdy nie było w moim mieszkaniu interwencji
założyła mi Niebieską Kartę. Zaczęła mnie wkręcać w tematy, które
tylko policjant może wymleć, albo jakiś zagorzały kinoman filmów
sensacyjnych. Oczywiście jak to w takich przypadkach bywa okradła
mnie na niemałą wartość. Nic jednak nie dotknęło mnie tak mocno jak
oderwana od zabawy ze mną córka, która była brutalnie przez matkę
wyszarpywana z mieszkania. Na końcu w drzwiach mama rzekła:
,,przyjrzyj się jej dobrze, bo długo jej nie zobaczysz. . . " i odeszła
z płaczącym za tatą dzieckiem. Wiedziałem, że te babsko jest dobrze
zorganizowane, a wcześniej pokazałem jej wszystkie swoje słabe
strony podczas walki o kontakty z trójką starszych dzieci z
pierwszego związku. Dodatkowo policjantka o ambitnej i dużo mówiącej
ksywie znanej w mieście ,,suka". Wizja kilkuletniej walki o dziecko,
które mnie zajebiście kocha, bo to ja byłem w jej życiu
najważniejszym rodzicem, bo mama nie miała czasu nawet wyjść z niż
na plac zabaw. . . to przerosło mnie. . .
Powiesiłem się. . . .
Można by pewnie rzec: ofiara systemu,
dyskryminacji ojców w Polsce, ale nie. . . Uratowano mnie. Przeżyłem
śmierć kliniczną.
Lekarz stwierdzając u mnie obumarcie mózgu nie dawał szans, ale
jednak. Znowu żyję. Po pięciu dniach wyrwanych z kalendarza
odzyskałem świadomość. Gdy jeszcze leżałem w szpitalnym łóżku moje
ex kochanie wysyłało mi listy adresowane na szpital. Były to pozwy
sądowe. Po pewnym czasie stanąłem na nogi. Wtedy, gdy ta bestia
zobaczyła mój słaby punkt zaczęła mnie osaczać. Przesłuchania w
Policji, pomówienia, Sądy, Prokuratury, wymyślane klimaty. . .
Broniłem się, aż zacząłem sam gada atakować. W trakcie przeszedłem
wszystkie badania w zakresie psychiatrii, badania psychologiczne.
Jestem strażakiem, oficerem. Ta suka pisała do moich przełożonych,
że jestem czub, że kupiłem badania. . . Toczyły się postępowania.
Wielogodzinne badania powtarzałem klinikach MSWiA. Za każdym razem
opowiadałem specjalistom, jak byłem dojeżdżany przez życie i wredne
baby oraz Sądy Rodzinne, które im pomagają. Oczywiście wyszło, że
jestem zdrów, bo człowiek może wytrzymać wszystko, ale nawet ciężki
stres trzeba jakoś dozować albo robić przerwy. . . Dostałem
niepodważalne kwity i dalej mogę być strażakiem. Tu problemy się nie
kończą. I dlatego do Was piszę.
Na podstawie zeznań mojej ex, a zawodowej, wrednej milicjantki w
służbie ciechanowskiej komendy policji starano się zrobić ze mnie
gangstera. Choć toczyło się wobec mnie wiele postępowań na policji w
prokuraturze, to nigdy przeciwko mnie. Ja jedynie występowałem w
charakterze świadka. Wziąłem z prokuratury kwit i złożyłem w Sądzie
Rodzinnym. Nic to nie dało. Smutna pani sędzina na życzenie matki
dała mi kuratora i ograniczyła kontakty z dzieckiem do 4 godzin
tygodniowo. Jest tak ponad pół roku. Koszty kuratora ponoszone są
przez rodziców. Wczoraj była apelacja. Tłumaczę, że nie byłe karany,
nie toczyło się postępowanie przeciwko mnie, a jedynie byłem
świadkiem. Przygotowałem kwity na dowód że mamusia, kłamie, a ja mam
papiery potwierdzone przez prokuratora. W dupie mieli, oddalili
apelację. To jest Polska. Aby spotykać się z własnym dzieckiem to
jak przestępca, albo pedofil. . . Z kuratorem. . . Bo mama tak sobie
życzy. Nie ogarniam tego. Te walki mnie wykańczają. Chłopaki,
pomóżcie. . .
Całe życie zawodowo i prywatnie ja pomagałem ludziom jako strażak i
jako społecznik, teraz ja potrzebuje pomocy. Chce tylko tego, co
należy się każdemu rodzicowi. , chce uczestniczyć w życiu mojej
córki. Ona też bardzo tego chce. często mi to powtarza, nie chce
wracać do matki.
Swoją historię nakreśliłem w skrócie, jest dużo bogatsza w
szczegółach. Choć wiem, że są inne równie bardzo dramatyczne
doświadczenia ojców, to myślę, że można to jakoś wykorzystać, aby
próbować zmienić ten chory system i wtedy wielu normalnych facetów
odzyska normalne życie.
Chcę Wam pomóc w tym co robicie. Przez perspektywę moich
kilkuletnich zmagań poznałem ten temat.
Wojtek , Ciechanów, tel: 604609231
|
18-11-2016
Byłem w związku formalnym z matką dziecka.
Córka urodziła się już po ustaniu naszego małżeństwa, o jej
przyjściu na świat dowiedziałem się od ludzi pod kościołem, o
przebiegu ciąży byłem informowany szczątkowo, wszelkie moje oferty
pomocy były odrzucane.
W czasie mojej wizyty na sali porodowej uczestniczka postępowania
robiła mi wyrzuty, że ją odwiedziłem oraz straszyła wezwaniem
policji ponieważ, „nie wyraziła zgody na jakiekolwiek odwiedziny”. O
imieniu jakie zostało nadane mojej córce dowiedziałem się po około
dwóch tygodniach, do tego czasu słyszałem, że wystarczy, że nosi
moje nazwisko. Nadane imię nie było ze mną konsultowane. Kolejne
moje wizyty odbywały się w domu matki naszej córki pod jej ścisłą
kontrolą.
Jest to moje pierwsze dziecko, jestem z córką bardzo zżyty
emocjonalnie. Na co dzień mam do czynienia z dziećmi, ponieważ
jestem nauczycielem, pracuję w szkole podstawowej i dwóch
przedszkolach, prowadziłem także zajęcia w zerówkach. Zawód ten jest
moim powołaniem.
Chciałem się porozumieć z uczestniczką co do kontaktów z naszą
córką. Niestety nie udało nam się dojść do porozumienia w kwestii
opieki nad małoletnią, co pogłębiło się po sprawie alimentacyjnej.
Wobec mnie i córki uczestniczka postępowania stosowała przemoc
psychiczną polegającą na ograniczaniu i kontrolowaniu kontaktów z
bliskimi oraz izolacji Łukasz
09-10-2016
Witam,
nazywam się Dawid (27lat) obecnie jestem na stażu
pobierając za to stypendium. Chciałbym dołączyć do społeczności
Dzielny Tata. Dowiedziałem się o Was przeglądając serwis YouTube.
Poniżej przedstawiam moją historię.
Sprawa dotyczy mojego obecnie 7-cio miesięcznego Synka Wojtka,
którego bez mojej wiedzy, woli i zgody zabrała z mieszkania moich
rodziców partnerka (Kasia 23l. ) gdzie zamieszkiwaliśmy (od urodzenia
dziecka) i oświadczyła że mnie już nie kocha i podstępnie uciekła
(dnia 14. 08. 2016) zabierając ze sobą cały dobytek (z pomocą swoich
dwóch braci) nie tylko jej ale również rzeczy zakupione do tego
mieszkania dla Wnuka przez dziadków – moich rodziców. W momencie
zdarzenia nie było mnie i moich rodziców w domu. Obecnie była
narzeczona zamieszkuje wraz z dzieckiem w innym mieście w domu
swoich rodziców – Nowa Wieś, Mierzęcice.
Byłem w związku z moją partnerką przez ponad 2 lata i
zamieszkiwaliśmy w mieszkaniu moich rodziców. Partnerka wraz z
dzieckiem zameldowana była u swoich rodziców, lecz pobyt stały jej i
dziecka zgłoszony był w moim miejscu zamieszkania Siemianowice
Śląskie, i z tego tytułu pobierała świadczenia rodzinne oraz
świadczenie rodzina 500+.
Narzeczona była całkowicie utrzymywana przeze mnie poprzez moich
rodziców i nie ponosiła żadnych dodatkowych kosztów związanych z
pobytem. Nawet część garderoby otrzymywała w prezencie od moich
rodziców. W okresie tym oboje z partnerką pracowaliśmy a dochodami z
tego tytułu zarządzała moja partnerka.
Nasze wcześniejsze relacje pogorszyły się w momencie gdy partnerka
zaciągnęła bez mojej wiedzy i zgody przez Internet kredyt odnawialny
na moje nazwisko i moje konto (znała wszystkie moje hasła dostępu do
banku i kredytu). Teraz go muszę spłacać sam. Zablokowałem dostęp do
swoich kont. Liczne inne, wcześniejsze kredyty były zaciągane
również przez moją partnerkę. Sytuacja ta stała się kością niezgody
między nami i stało się to kluczowym elementem naszych sporów.
Pieniądze z tych kredytów oraz naszych dochodów były wydawane przez
partnerkę nierozważnie i nie rozsądnie. Nawet chrzciny po narodzeniu
się naszego Synka były sponsorowane przez moich rodziców (którzy nie
wiedzieli o zaciąganych kredytach i pożyczkach, partnerka
szantażowała mnie).
Wielokrotne podejmowane próby kontaktu z partnerką i prośby o
kontakt z dzieckiem nie przyniosły rezultatu. Pierwsza wizyta w
Nowej Wsi gdzie pojechałem z ojcem skończyła się tym że zastaliśmy
zadrutowaną furtkę i zamkniętą bramę oraz liczne ujadające
spuszczone ze smyczy psy. Wyszedł tylko ojciec mojej partnerki i jej
jeden z braci. Na prośbę o kontakt z moją narzeczoną i dzieckiem
ordynarnie kazali nam się wynosić. Następna wizyta gdzie przywiozłem
wiele puszek pożywienia (Humana) dla mojego dziecka i innych
potrzebnych dziecku rzeczy skończyła się jeszcze gorzej. Kontakt z
partnerką i Synkiem był wyłącznie przez zamkniętą bramę w
towarzystwie jej matki i brata. Ubliżano mi i przezywano. Jej brat
stwierdził że gdyby mnie zastał w mieszkaniu kiedy pomagał siostrze
w ucieczce to by mi tak wp… że zostałbym leżeć we krwi na ziemi.
Matka mojej partnerki krzyczała abym oddał mój telefon który był
zakupiony ze wspólnych pieniędzy z partnerką przeznaczony dla mnie.
Gdy nachyliłem się przez bramę aby przynajmniej dotknąć swoje
dziecko matka narzeczonej sięgnęła do kieszonki koszuli i wykradła
mi telefon. Została również przeczytana cała moja prywatna poczta
oraz wiele danych wyłącznie przeznaczonych dla mnie, naruszając moją
prywatność. Na końcu tego spotkania oskarżono mnie o posiadanie w
kieszeni dyktafonu, krzykami – oddawaj to, skasuj to! Musiałem
goniony uciekać do samochodu. Wszystko działo się przed bramą w
miejscu publicznym. Od tej pory na prośby o kontakt z dzieckiem w
sposób taki aby to nie zagrażało cieleśnie mojej osobie, narzeczona
odpowiadała wymijająco lub wcale (setki smsów). Osobiście bałem się
tam jeździć sam. Ostatnio na żądanie mojej partnerki w asyście i z
pomocą ojca przywiozłem jej resztę ubrań oraz ubranek dla dziecka.
Oczywiście dostarczyłem również niezbędne artykuły spożywcze dla
mojego dziecka lecz partnerka nawet nie wyszła choć wcześniej ją
informowałem o wizycie. Będąc tam bezpośrednio po moim telefonie
partnerka oświadczyła że nie wyjdzie dopóki nie odjadę a dziecko
czuje się dobrze. W następnym dniu napisała w SMS-ie że dziecko
spało i nie będzie na moje widzimisię go przecież budzić, lecz przez
telefon nic takiego nie mówiła. I właśnie w taki sposób nie mam już
żadnego kontaktu przez dwaj miesiące z moim Synkiem, nie wiem co się
z nim dzieje, czy jest zdrowy czy nie – żadnej informacji! Przecież
to Jego Najlepsze chwile (jak dorasta)!
Dnia 24. 08. 2016 wniosłem do Sądu Rejonowego w Będzinie III Wydział
Rodzinny i Nieletnich wniosek o uregulowanie kontaktów z małoletnim
synem. Sprawa została jak się okazało przeniesiona do Sądu
Rejonowego w Zawierciu III Wydział Rodzinny i Nieletnich. Informację
o tym otrzymałem dnia 03. 10. 2016. Sprawa jeszcze nie ruszyła (nie
otrzymałem informacji o nadaniu sygnatury).
Dnia 19. 09. 2016 otrzymałem z Sądu Rejonowego w Zawierciu III Wydział
Rodzinny i Nieletnich (Żąda 550 zł włącznie od miesiąca sierpień
oraz pokrycie kosztów sądowych. Sama dostaje macierzyńskie z zus-u
1000 oraz pewnie dalej chociaż nie legalnie 500+ i rodzinne.
Partnerka pracuje jako sprzedawca w Delikatesy KUBIK).
Dnia 23. 09. 2016 dostarczyłem odpowiedź na pozew o alimenty (moje
860 zł na rękę za staż i ten kredyt) .
Dnia 26. 09. 2016 otrzymałem informację z do Sądu Rejonowego w
Będzinie III Wydział Rodzinny i Nieletnich o przekazaniu do Sądu
Rejonowego w Zawierciu III Wydział Rodzinny i Nieletnich sprawy
wniesionej przez partnerkę o ograniczenie praw rodzicielskich.
Sprawa jeszcze nie ruszyła (nie otrzymałem informacji o nadaniu
sygnatury).
Dnia 06. 10. 2016 otrzymałem z Sądu Rejonowego w Zawierciu III Wydział
Rodzinny i Nieletnich dostałem wezwanie do Sądu w sprawie alimentów.
Data stawienia się – 21. 11. 2016.
Zgłosiłem również dnia 27. 09. 2016 mailowo opisaną sprawę do
Rzecznika Praw Dziecka i nadana jest już sygnatura.
W pozwach partnerki wyczytałem wiele nieprawdziwych i oczerniających
informacji choćby takich jak pobicia – prawda jest taka że moja była
partnerka miała więcej cech męskich niż damskich. Nie chciałem pisać
ogólnikowo bo szczegóły są często najbardziej istotne.
Jeśli nie jesteśmy już razem (jak stwierdziła moja partnerka) to
chcę mieć równe prawa i dostęp do mojego Synka do którego się
przyznałem przed Kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego w Katowicach i
chcę opiekować się nim, współdecydować o jego losie i wszystkich
istotnych aspektach jego życia.
Czy w tym kraju mężczyzna musi być wyłącznie dawcą nasienia i
późniejszych alimentów?! Obawiam się że pieniądze te nie zostaną
wykorzystane na dziecko ale na spłatę licznych kredytów które
zaciąga cała rodzina mojej byłej narzeczonej (kredyt na dom, rzeczy
gospodarstwa domowego) oraz na jej potrzeby. Dla partnerki i jej
rodziny nie liczy się to aby dziecko miało kontakt z obojgiem
rodziców. Chodzi im tylko aby wyzyskać ode mnie jak najwięcej
pieniędzy oraz aby mój Syn zapomniał kto jest Jego tatusiem
(oczywiście oczerniając mnie, podburzając swoich sąsiadów, koleżanki
partnerki, moją rodzinę przeciwko mnie). Obecnie partnerka się do
mnie nie odzywa ani nie odpowiada na moje wiadomości. Wcześniej
pisała do mnie tylko i wyłącznie abym przywiózł jej rzeczy których
nie zdążyła ode mnie zabrać albo o dokumenty Dziecka które są jej
potrzebne (aby wygrać sprawy). Także prosi, o nie liczne rzeczy
które dała moim rodzicom w prezencie zapominając że to oni
utrzymywali ją, karmili i w większości ubierali przez ponad 2 lata
(nawet w pozwie wyszczególnia emeryturę kopalnianą mojego taty oraz
zatrudnienie mojej mamy). Jej charakter jest bardzo podły i chciwy a
gdy byliśmy razem byłem omamiony i głupi i tego nie zauważałem. Nikt
z tamtej rodziny nie chce dojść do porozumienia. Nawet jej rodzice
nie chcą porozmawiać z moimi chociaż moi chcieli się porozumieć.
Otoczenie oraz warunki w jakich przebywa moje Dziecko są wątpliwe i
nie chciałbym aby tamta rodzina brała udział w wychowaniu mojego
Syna bo to może bardzo odbić się na Jego charakterze (później Go
będą prawdopodobnie nastawiać przeciwko mnie). Ja naprawdę bardzo
kocham moje dziecko które nosi moje nazwisko (mam pełne prawa
rodzicielskie).
Proszę o dodatkową pomoc bo już szczerze nie wiem czy da się zrobić
coś więcej w tej kwestii aby odzyskał kontakt z Synem
witam
Nazywam sie Tomasz. . . . , 32 lata zamieszkały
woj. Lubuskie. Mam synka nie całe 3 latka. Od ponad roku walczę
z jego patologiczną matka o prawa do niego. Nie mam
ograniczonych praw ale on traktuje go jak swoja własność. Mimo
ustalonych kontaktów przez sąd one ich nie realizuje i nikt jej
nic za to nie robi. znajomość jej w mopsie w policji
jak i w sadzie sprawiają ze walcze ze skałą.
ostatnio nawet prokuratura z . . . . dołączyła do jej ekipy.
zgłaszałem przemoc, chciałem założyć niebieską kartę bo mam
dowody a oni wszyscy nie widza podstaw do jej założenia. mam
nagrane jak dziecko sie przyznaje ze jest bite - dla sadu
policji i prokuratury to nie dowod. mam nagranie z napaści na
mnie gdzie syna mi siłą wyrywali z rak i to dla tych organów tez
nie dowód na przemoc. proszę o pomoc
pozdrawiam serdecznie. . .
Dzień dobry. Rafał . . . zam.
. . . woj. . . . . telefon kotaktowy . . . . . . Państwa stronę
znalazłem na internecie. Jestem w takim samym położeniu jak wielu
ojców w naszym kraju. Moja sprawa rozwodowa trwa już ponad rok z
mojego powództwa z uwzględnieniem posiadania pełnych praw
rodzicielskich jednak sąd postanowił inaczej. Decyzją sądu
okręgowego dziecko zostało przy matce i zasądzone zostały alimenty
500 zł na syna plus 300 zł na żonę (prowadzi własna działalność
gospodarczą) na czas trwania procesu zaś po wniesionej apelacji z
mojej strony zostały podwyższone na kwotę 1100 złotych.
Żona ustala mi kontakty z
synem z własnego tzw widzimisie, a ja nie mogę sprawować codziennej
opieki nad synem. Syn ma 5 lat i jest bardzo zżyty ze mną od
urodzenia. Dla mnie decyzja sądu jest niezrozumiała. Żona została
we wspólnym mieszkaniu zmieniając zamki w drzwiach, a sąd wskazuje
mnie jako potencjalnego dłużnika w celu spłat wspólnie zaciągniętych
kredytów ze względu na to , że nie sprawuję bezpośredniej pieczy nad
dzieckiem i mam większą możliwość dodatkowego zarobkowania. Mój
problem polega na tym, że to właśnie ja jako ojciec chce sprawować
piecze nad synem, jednak decyzje sądu i manipulacje żony mi tego nie
gwarantują. Na co dzień jestem funkcjonariuszem służby więziennej,
pedagogiem, do tej pory również wykładowcą w szkole wyższej. Moja
sytuacja zarówno finansowa jak i przede wszystkim pod względem
kontaktów z dzieckiem jest krytyczna ze względu na
decyzje podejmowane przez sąd w stosunku do mojej osoby. Dziękuję.
Witam
Zwracam sie z prosba do Pana, bowiem, choruje na SM, Byla zona
pozbawila mnie dachu nad glowa jak i obciazyla alimentami jaki
brakiem widzenia sie z dziecmi. Moj jedyny dochod to renta
inwalidzka. Obecnie nie stac mnie na leczenie na wynajecie
mieszkania , czy tez nawet jedzenie, bowiem komornik zajmuje mi rente
na koszty sadowe jak i utrzymanie adwokatow ze strony bylej zony, a
oprocz tego jeszcze sam place alimenty na dzieci , gdzie obecnie
przeznaczane środki na utrzymanie jednego dziecka wynosza ok 2 tys
zl bez żadnej incjatywy i wkladu ze strony bylej zony. Jestem
pozbawiony jakiejkolwiek godnosci czlowieka. a w sadach sprawy
odbywaja sie bez mojego udzialu i prawa do obrony, bo byla
zona podaje inne adresy pod ktorymi nie mieszkam.
Sprawy sadowe odbywaja sie bez mojego udzialu a
jak sie pozniej chce odwolac , czy tez wznowic sprawe to oczywiscie
nie ma mozliwosci albo tez przegrywam bowiem pod moja nieobecnosc
zostal powolany kurator, ktory nie broni mojego interesu tylko
wystepuje bo mu kazano, bo chodzi tylko o to aby wszystko bylo
zgodnie z prawem. Bardzo mnie boli , ze mamy takie prawo i adwokacji
za bardzo duze pieniadze szukaja takich kruczkow , aby czlowieka z
godnie z prawem pograzyc , upokorzyc a nawet powiem ze usmiercic
pozbawiajac srodkow do zycia tym bardziej ze jestem powanie chory i
sa mi potrzebne duze srodki na leczenie.
Pytam sie w jakim ja Panstwie zyje i co mam robic dalej bo grozi mi
smierc jak tak dalej pojdzie nie mowiac o tym aby moc sie zobaczyc z
dziecmi. Uwazam , ze dzis z godnie z prawem mozna czlowieka pozbawic
zycia bez siegania po narzedzia zbrodni i to robia osoby i
instytucje jakimi sa Sady ktore maja strzec prawa i godnosci
czlowieka.
Prosze a pomoc i zaiterweniowanie w takich instytucjach nawet
zagranicznych ktore beda mogly cos zrobic w tej mojej sprawie.
Z powazaniem Jarosław
Witam. Dawno się nie
odzywałem, ale cóż, przesłuchania, sądy, brak normalnego kontaktu z
córką, a czas ucieka. . . W lipcu-sierpniu będzie już rok jak
odebrano mi córkę. B. żona już dwa razy odwoływała się od decyzji prokuratury.
Jest postępowanie wszczęte trzeci raz. To jest tragedia wymiaru
sprawiedliwości. Ponieważ b. żonę tak już kopło, że wynajęła
detektywa żeby za mną chodził, więc ja złożyłem wniosek o kontakt z
moją córką pod nadzorem kuratora, z uwagi na niezrównoważony stan
eks żony, niekończące się podejrzenia, obsesje, wnioskowałem o
kuratora. Ale jak to bywa-nawet tak prostej sprawy nie można
załatwić w tym kraju. A bez kuratora nie mam zamiaru spotykać się z
córką. Dodam tylko że mogę z córką spotykać się w miejscach publicznych(galeriach handlowych) w określone dni w określonych
godzinach. A b. żona zrobiła mi sprawę o zakaz kontaktu z córką,
bo. . . zabrałem córkę do samochodu dać jej prezenty. I sprawa była
oczywiście. Na szczęście tym razem Sąd już chyba też miał dosyć dziwact eks. Ale pieniądze podatników na takie coś idą, koszty,
czas, itp. Budzące zgorszenie, bezradność i zdziwienie jest to, że
ta kobieta, która kiedyś była moją żoną, nie poniesie żadnych kar
dyscyplinarnych, finansowych, sądowych. . . Może bezkarnie, w każdej
chwili, w dowolnym czasie oczerniać mnie, odwoływać się,
prefabrykować dowody, pomawiać itp. Nie poniesie żadnej
odpowiedzialności karnej. Żadnej. I to jest tragiczne w tym
wszystkim. Natomiast pani pseudopsycholog z dyplomem, niejaka
p. Żydowicz, wycofuje się pomału z oskarżeń przeciwko mnie, bo jak
rozumiem, się już boi. Gdy brała pieniądze za oczernianie mnie, było
ok. Gdy sprawa nabrała tempa-woda w usta. Ta pani powinna być
pozbawiona praw wykonywania zawodu. Niestety, w polskim prawie
bełkot jakieś p. pseudopsycholog jest dopuszczany przez wymiar
sprawiedliwości i przecież na wymiocinach tej pani jest oparte całe
oskarżenie przeciwko mnie. A ponieważ to co jest w aktach nie trzyma
się ni kupy ni dupy, więc sprawy były umarzane. Ale znów jest
odwołanie i znów na nowo ruszyła machina.
A ja córki jak nie widziałem tak nie widuje. Chyba że w określonych
normach ustalonych przez Sąd. Trudno to nazwać jednak normalnymi
kontaktami.
Patologia wymiaru sprawiedliwości w pełnym wymiarze.
Niestety nie jestem bogaty. Adwokaci chcą pieniędzy, sprawy
kosztują, również pod względem osobistym, bo nerwy, bo stres, bo
przecież mam partnerkę życiową i muszę inaczej żyć i myśleć o
przyszłości a nie latami udowadniać swoją niewinność przed sądami,
bo mogę tylko przed sądami cywilnymi, a jeśli tak to wygląda to ja
marze w tej chwili o zmianie obywatelstwa a także rozważam wyjazd z
tego podłego kraju. Szkoła do której chodzi córka, p. pseudopsycholog
Żydowicz, b. żona, prawdopodobnie ujdzie im to na sucho. Jeśli ja
czekam 3-mce na rozpatrzenie pozwu(wniosku), jeśli każda sprawa
miałaby mnie kosztować grube tysiące, bez pewności że wygram, to
rzeczywiście ta kobieta "wygra", prawa ojca nie istnieją a organa
ścigania powinny pójść na bezrobocie i cały system prawny zburzony i
zbudowany od podstaw. Ale to utopia. . .
Co do polityków. . . bez komentarza. . . To nawet nie dno. To szambo.
Śmierdzące szambo.
Jest Pan dziennikarzem. Ja wiem, że mój przypadek nie jest
szczególny na tle innych ojców, ale ja jestem gotów opowiedzieć
wszystko, od początku do końca(tylko że tego końca nie widać)
publicznie, z nazwiskami, po kolei, tak aby pseudopsychologowie(oraz
inni debile), adwokaci, prokuratorzy czasem wzięli pod uwagę że za
pieniądze niszczą czyjeś życie, życie ojców, dzieci. . . Ale to chyba
też utopia. . . Na zmiany w prawie już nie liczę bo jeśli ktoś taki
jak Kukiz lub inne aspołeczne jednostki na ul. Wiejskiej mają
zmieniać cokolwiek, to właśnie jesteśmy świadkami zmian, i na pewno
na dobre to nikomu nie wyjdzie. Łukaszenka też ma stale poparcie
90-kilku procent, podobnie jak Putin i Orban, więc wcale mnie nie
dziwi wzrastające poparcie dla obecnej władzy(piss=pis, tak samo sie
wymawia a ja wolę angielską wersję, lepiej pasuje;-))
Z poważaniem
Krzysztof
Witam!
Mój związek z Anną Moniką (. . . ) był pełen upadków i wzlotów.
Niemalże od samego początku mieliśmy problemy, które w swojej opinii
wynikały z różnicy charakterów. Anna była wiecznie niezadowolona z
tego jaki jestem, co mówię, co robię i jak sie zachowuję. Przez
wiekszośc naszego związku Anna nieustannie krytykowała mnie, drwiła
ze mnie i upokarzała mnie. Używała wulgaryzmów względem mnie jak
również przemocy - biła mnie, atakowała, używała również przedmiotów
do bicia (tuczek do ubijania mięsa). Stale domagała sie mojego
posłuszeństwa w różnych dziedzinach. Wielokrotnie groziła, że
odbierze mi syna. Byłem notorycznie lekceważony, poniżany,
szczególnie przed rodziną Anny. Niemalże zawsze Anna wyśmiewała moje
poglądy i narzucała własne. Wielokrotnie usilowałem zażegnać
wszelkie spory polubownie, natomiast Anna była jak zwykle agresywna
i zupełnie nie chętna do pogodzenia się. Zawsze starałem sie
pracować nsd naszym związkiem. Wielokrotnie również robiłem to, co
Ania żądała (niejednokrotnie wbrew własnej woli), aby tylko
zakończyć kłótnie i abyśmy mogli normalnie i spokojnie żyć. Kilka
lat temu miałem problem z z alkoholem i w po częsci dzięki Ani od 3
lat i 5 miesięcy nie pije, ale Ania mi i wszystkim dookoła wmawia,
że ja piję. W zeszłym roku w marcu bądż kwietniu
wspólnie z Anią ustaliliśmy, że nasz związek nie funkcjonuje jak
powinien i postanowiliśmy szukać pomocy u psychologa. Ze względu na
moją historię z alkoholem, psycholog skierował mnie na terapie dla
uzależnionych od alkoholu. Anna natomiast kontynuowała indywidualna
terapie z psychologiem jak i terapie grupową, która ma na celu nie
tylko pomóc nam w rozwiązaniu problemów w naszym związku, ale
również pomóc Ani poradzić sobie z jej własną przeszłością, a
głównie z doświadczeniami i przemocą w Anny wcześniejszym
małżeństwie. Po krótkim czasie trwania terapi Ania zakłada mi
niebieską kartę. Dla mnie to był szok, ale pomyślałem że to kolejna
huśtawka nastroju, nie zdawałem sobie sprawy do czego to jest jej
potrzebne. Przez lata zmagałem sie z huśtawkami nastroju Anny.
Robiłem wszystko to o co mnie poprosiła, ale nadal była wieczne nie
zadowolona, pelna złości i nienawiści w stosunku do mnie. Od 9
miesięcy Ania odmawiała jakichkolwiek kontaktów seksualnych ze mna
(nie spaliśmy razem w jednym łóżku). Nawet gdy była w dobrym
nastroju, nie zezwalała na przytulanie, buziaczkowanie lub inne
okazy bliskości. Od wielu miesięcy moje próby zachęcania Anny do
wspólnego wyjścia czy zabaw z naszym synem Filipem były
bezskuteczne. Leki antydepresyjne na uspokojenie, które Anna od
dawna przyjmuje, również nie przyniosły żadnego rezultatu. W
październiku 2013 r. rozpocząłem pracę w Gdyni i przyjeżdżałem do
domu co weekend lub co drugi weekend i jak byłem w domu czułem sie
jak intruz, niechciany. Ponieważ zauważyłem, że jeszcze bardziej sie
od siebie oddalamy i nasze problemy narastają, postanowiłem
zrezygnować z pracy i od początku marca 2014 r. wróciłem na stałe do
domu.
Chciałem pracować nad naszym związkiem , starałem
sie rozmawiać z Anią ale bez skutecznie bo nie mam czasu, bo nie
teraz, zmęczona jestem. . . może jutro), chciałem abyśmy wszyscy byli
szczęśliwi i tworzyli normalną rodzinę. Poza różnicą zdań i
charakterów, według mnie nie mieliśmy żadnych większych problemów.
Niestety Anny agresja wobec mnie i jej zachowanie stało sie nie do
zatrzymania i 12 marca 2014 r. postanowiłem popełnić samobójstwo.
Byłem całkowicie bezsilny i utraciłem wiarę, że możemy być razem
szczęśliwi, pomimo moich wszelkich starań. Oliwy do ognia dolał
fakt, że podczas, gdy Ania paliła papierosa na balkonie tego samego
wieczoru , a ja zamknąłem drzwi balkonowe ponieważ wlatywało zimno
do domu z zewnątrz, Anna zadzwoniła na policję. Jak tylko Ania
przestała palić papierosa, otworzyłem drzwi. Wielokrotnie tak
wzajemnie robiliśmy, aby nie chłodzić mieszkania i nie narażać
naszego dziecka na wyziębienie. Nigdy wcześniej żadne z nas nie
miało z tym żadnych problemów. Nigdy wcześniej żadne z nas nie
wzywało policji i nigdy wcześniej nie było takiej potrzeby. 12 marca
2014 r. policja nie stwierdziła żadnego niebezpieczeństwa w naszym
związku ani żadnej przemocy domowej. Mimo tego, dla mnie było to już
za wiele. Zacząłem zażywać leki, które mieliśmy w domu, podczas gdy
Anna była z naszym synem w innym pokoju. Po pewnej ilości tych leków
wykonałem telefon do Anny ojca, prosząc go, aby przyjechał po Anię,
co też tak uczynił. Następnie wróciłem do leków i zażywałem je dalej
(dalej nie pamiętam), zabrała mnie karetka. Następnego dnia późnym
wieczorem wróciłem ze szpitala do domu. Anny i Filipka nie było w
mieszkaniu. Po dwóch trzech dniach otrzymałem wiadomość od Anny
, że chce abym płacił 500 zł. na syna miesięcznie i numer konta. Od
tamtego czasu każdego miesiąca płacę alimenty na syna, ale nie mam
absolutnie żadnego kontaktu z moim dzieckiem, ani z Anią.
Wielokrotnie dzwoniłem i pisałem do Anny z prośbą o jakikolwiek
kontakt z synem, z przeprosinami, ale nie uzyskałem żadnej
odpowiedzi. Od rodziców Anny dowiedziałem sie, że mój syn co
najmniej dwukrotnie rozpaczał z tęsknoty za mną, ale również mówiono
mi, że mój syn nie chce ze mną rozmawiać. Jest to dla mnie wielkim
zaskoczeniem, ponieważ podczas mojego pobytu w Gdyni, dzwoniłem też
do syna każdego dnia i prawie zawsze to on prosił mnie , abyśmy
rozmawiali jeszcze troszeczkę. Gdy wracałem z Gdyni na weekend Filip
nie opuszczał mnie na krok. Wielokrotnie Anna powtarzała mi, jak i
również innym , że jestem dobrym ojcem. Pragnę nadmienić, że byłem z
moim synem od jego narodzin, zajmowałem sie nim, opiekowałem i
zawsze dbałem o jego dobro. Rozumiem, że Filip będzie mieszkał ze
swoją matką Anną i nie mam do tego zastrzeżeń, ale jako ojciec
chciałbym czynnie uczestniczyć w życiu mojego dziecka i nie widzę
żadnego powodu, dla którego ja również nie mógł bym odwiedzać i brać
czynny udział w wychowywaniu mojego dziecka. Wydaje mi sie, że
również u nas, tak jak większości innych związków były kłótnie i
nieporozumienia ale z mojej strony nie było to nic odbiegającego od
normy. Zdarzało mi sie podnieść głos w wyniku frustracji na Anny
ciągłe nie zadowolenie. Wielokrotnie również chwytałem jej ręce w
nadgarstkach, aby przestała mnie bić, ale nie stosowałem wobec Anny
przemocy fizycznej bądź psychicznej.
Nie wiem co robić brakuje mi sił fizycznych jak i psychicznych
jestem też pełen obaw czy utrzymam dotychczasową prace, bo każde
wezwanie jest obowiązkowe a sąd . . . wiadomo i z Gdyni do inowrocławia
jest 240 km. koszty są olbrzymie, już straciłem płynność finansową,
jestem już pod kreską kilka set zł.
Tylko wy mi zostaliście, jesteście ostatnią deską ratunku.
Z poważaniem
Paweł
Postanowiłem do Was napisać,
ponieważ w życiu nie przypuszczałem, że będę mógł być tu gdzie teraz
jestem, a jednak. . . Widzę, że jesteście w zasadzie jedyną
organizacją która ma szanse pomóc innym ojcom w ich walce, ja nawet
nie wiem kiedy i jak się tu znalazłem. Ale od początku. .
Z żoną poznałem się wiele lat temu, byliśmy ze sobą od chyba 2005r
ja miałem wtedy 21 ona 20 lat. Bardzo szybko zamieszkaliśmy razem (
u jej rodziców) i byliśmy ze sobą szczęśliwi (ja na pewno byłem) .
Przez ten czas ja skończyłem liceum, później razem robiliśmy
technikum, dalej razem studia, dalej praca. . . Mieszkaliśmy z jej
rodzicami nadal. . . Każde z nas pracowało, każde miało swój czas, aż
nagle (pominę szczegóły) zostałem zdradzony, wiem łatwo osądzać,
łatwo powiedzieć, nie miałeś ślubu, nie miałeś dziecka co ty tam
nadal robiłeś? A jednak byłem zakochany po uszy, wybaczyłem, ona
obiecała i poszło dalej, pewnego dnia jej ojciec uznał, że trzeba
sprzedać dom w którym mieszkamy i zbudować nowy, co też się
udało. . . . Nastąpił okres budowy, ja pracowałem, pomagałem na
budowie, potem wieczorami (nocami) wykańczałem to mieszkanie - na
ile umiałem i byłem w stanie (w końcu jestem informatykiem, nie
budowlańcem). Pieniędzy włożonych nie liczyłem, zawsze trzeba było
coś kupić, farby szpachle płytki pierdoły ale ja na to inaczej
patrzyłem (wiem idiota gówniarz), miałem w głowie idealistyczny
świat. . . Praca, dom, żona (nie formalnie ale ja tak to widziałem), w
końcu zamieszkaliśmy tam, po czym żona (nadal nie formalna) zmieniła
pracę. . . Zaczęła zachowywać się dziwnie (znałem to) więc szybko
zauważyłem, że mamy powtórkę. . . . To było jak piorun. . . . Jako
informatyk nie miałem problemu by znaleźć dowody na to jak wyglądało
szkolenie w nowej pracy. . . . Ale nic. . . Długie godziny rozmów,
obiecanki, itp. . W końcu faktycznie ja też za bardzo w pracę
poszedłem, ale wtedy każdy grosz się liczył - może chciałem ją
usprawiedliwić????? Udało jej się drugi raz. . . . Znów byliśmy razem.
.
Ja byłem zakochany (zaślepiony) i szczęśliwy (chyba). Potem
wzięliśmy ślub, skromny bo ona taki chciała, życie toczyło się nadal
(u jej rodziców w nowym domu mieliśmy swoje piętro choć wejście
wspólne) ślub w 2010 r ja miałem 26 l. Byłem po studiach, miałem
żonę, znalazłem lepszą pracę, ona też znalazła, i mijały kolejne
lata, nie było najkolorowiej jeśli o pieniądze chodzi, ale jakoś
dawaliśmy radę (ona zaczęła pracę w banku więc zajmowała się
domowymi wydatkami) wszystko było takie naturalne, działające, ale
zaczęły się spory, bo nie było już komu dbać o nasze mieszkanie, do
wszystkiego trzeba było ją jak małe dziecko pchać, pokazywać, prosić
się o cokolwiek, zero własnej chęci. . . Tak się też wtedy złożyło że
zaszła w ciążę (2012r - mała urodziła się w 2013) - ciąża trudna,
wymioty non stop do końca, leżała, szpital co chwilę, wiele nocy nie
przespanych ale spoko, w końcu czego się nie robi dla rodziny. . .
Gdy mała się urodziła byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. . .
Choć nie bardzo chciałem
pomagać na początku przy małej (stricte) bo bałem się ją "popsuć"
wiadomo świeżak ;) po pół roku usłyszałem, że jestem zły bo
zamiast jej pomóc to non stop mnie niema, wymyślam sobie pracę,
uciekam, ona jest sama, i się dusi. . . . A poza tym chrapię i mam
iść spać do innego pokoju. . . Ehhhh w między czasie już znów
nawiązała kontakt przez internet z drugim kochankiem. . . Tym razem
już się wkur. . . . . pomyślałem, że ile można???? Pierwszy raz
poszedłem do teścia (myślę że miałem z nim w miarę jakiś normalny
kontakt) - opowiedziałem mu o wszystkim, o tym, ze to trzecia akcja
się zaczyna, że mamy dziecko i co ona odpier***a?? Że żeby nie
myślał, że uciekam od dziecka, ale nie chcę być z taką kobietą
(chciałem się usprawiedliwić chyba) a on na to że nie wierzy mi. . .
Ok mówię, to daj mi 3 minuty. . . Poszedłem wydrukowałem mu całą
korespondencję ze szczegółami. . . Dałem jako lekturę i wyszedłem. .
.
za dwa dni zadzwonił, że sprawa jest załatwiona, że prosi bym
wrócił, ze szkoda, że tak późno się dowiedział i w ogóle. . . Ja
oczywiście jak zakochany kundel wróciłem. . . Ale od tego momentu
kanapa, ciągłe problemy, przytyki. . Klasyka gatunku. . Dla mnie i tak
dziecko było najważniejsze. . . Byłem przy niej i cieszyłem się z tego
mała miała już ponad 1. 5 r. Wtedy moja żona uznała że wraca do
pracy. . Spoko mówię jak chcesz to dlaczego nie. . Mała do dziadków na
dzień i jak najbardziej. .
Pracowała tam chyba od
września zeszłego roku. . . . . Była kierowniczką w jakiejś finansowej
firmie. . W styczniu pamiętam chwaliła się że udała jej się
rekrutacja i że zatrudniła dobrego pracownika. . . W lutym pod koniec
usłyszałem rano przed wyjściem do pracy (gdy spytałem dlaczego nie
wyprasowała mi koszuli (nie nie jestem nierobem, tylko mieliśmy
podzielone obowiązki ja zmywałem itp ona prasowała i robiła pranie))
że ma to w d i mam nie wracać popołudniu. . Nie chce mnie widzieć i
że to koniec. . . Myślę sobie aha będzie ostro!! I tak mamy prawie
marzec. . . Ja każdego dnia byłem tam wieczorami (po 17 jak zawsze po
pracy) siedziałem z małą do wieczora do kompania i odprowadzałem je
obie do spania. A każdego dnia znaczy KAŻDEGO!!!!
Jednocześnie jak już pisałem
jako informatyk tak? Wiedziałem że problemem był ten pan z
rekrutacji, że pracują sobie, wiedziałem, że się kłócili, wracali do
siebie, no życie. . . Ja ciągle dla dziecka tam byłem, przewijałem się
a w zasadzie nie chciałem by nasza głupota jej zaszkodziła, nie
umiałem jej powiedzieć że jest jak jest (wtedy mała miała już 2. 5 r).
W sierpniu wyjechaliśmy razem (ja, żona i mała) na tydzień na
wakacje, było dobrze jak nigdy,. . . . Jeden dzień musiałem wyjechać,
bo miałem egzamin, ale jak wróciłem, to obie wyszły by mnie
przywitać do granicy miasta gdzie mieliśmy hotel. . . Poczułem się jak
dawniej, mała też. .
Pomyślałem, że może
jednak??? Ale ostatniego dnia wpadł mi w ręce jej telefon. . . Nie,
nic się nie zmieniło, pisała wydzwaniała (zawsze miała powód by
musieć podjechać do sklepu sama), po prostu osoba o dwóch twarzach,
ale w dodatku nie okłamywała mnie tylko, ale też dziecko, swoich
rodziców (zabroniła komukolwiek mówić że jesteśmy razem na
wakacjach) jak i kochanka. . . . Ehhhhh nic, zirytowałem się tylko ale
nadal jeździłem. . Pod koniec sierpnia już moja obecność tam zaczęła
sprawiać jej kłopot (choć sama wracała z pracy o 19-20 a mała jeśli
nie była by wtedy ze mną musiała by być z dziadkami (po 12h). Wtedy
zaczęła wymyślać, ze mam małą zabierać jak chcę, a nie u niej
przesiadywać, jawnie zaczęła z kolegą przyjeżdżać do domu (w
między czasie dowiedziałem się że zwolnili sie obaj i otwarli
firmę!!) już nie mogłem z małą tam przebywać a odwożąc ja to na
korytarz najdalej. . . Teściowi nowy kolega przygrał, ponieważ często
widziałem ich razem u teściów na dole na kolacyjkach. . .
W sierpniu też żona
złożyła pozew. . . W pozwie o nie ustalaniu winy, czas dla mnie w
środę 17. 30 - 19. 30 i pt tak samo w następnym tyg środa i
pt-niedzieli. . . W wakacje 2 tyg. . . święta do podziału na pół. .
.
Alimenty 600zł. . Ciągle mogłem z nią rozmawiać, ale już im bliżej
rozprwy tym kontakt był coraz słabszy. . . Ja chciałem dodatkowo
2h w każdy poniedziałek. Uparła się i nie!! Nie podpisała mi
porozumienia, nic w sądzie jakoś po bojach (dobra sędzina!!!!)
doszliśmy o porozumienia, a sędzina stwierdziła że jej zdaniem to i
tak mało widzeń i chce by (ex)żona zadeklarowała, że po miesiącu
będzie skłonna rozpocząć ze mną rozmowy co do zwiększenia widzeń, ex
zgodziła się ale nie po miesiącu a po nowym roku. . Wyszliśmy
podaliśmy sobie ręce (ja jej na sali podałem) i koniec. . . Rozprawa
była we wtorek więc (jeszcze odbierała telefon) ustaliliśmy, ze
możemy już wprowadzić w życie ustalenia sądu co do widzeń choć wyrok
nie jest prawomocny. . . Ok wypadło że następnego dnia jest środa,
potem był mój weekend i tu zaczęły się schody. . Wziąłem małą w pt po
17 i miała u mnie spać do niedzieli (wg ustaleń sądu) ale wieczorem
już ex zaczęła piszczeć że może nie, może jeszcze weekend na pół, że
ona narazie tak nie chce. . . odwiozłem ją (baaaardzo zirytowany) w pt
na wieczór i umówiliśmy się że w sobotę o 10. 30 ją biorę. Byłem na
czas, dzwonie a ona mówi że dziecko płacze od rana, że nie może
sobie z nią poradzić, ze mała nie chce ze mną i koniec. . Postałem
pod domem chwilę, ale jak na dworze usłyszałem płacz dziecka to
trudno myślę sobie muszę wejść. . Nie zauważyli mnie od razu (ona i
jej kochanek przed tv w salonie) a mała była na podłodze w sypialni
(nie poznałem mojego dziecka - jak każdemu zdarza się jej płakać,
ale to było wycie!!!! w dodatku siedziała sama na podłodze na wpół
rozebrana, szybko jej pomogłem się rozebrać z pidżamki, wziąłem na
ręce uspokoiła się na tyle że przestała płakać, ale do łóżeczka
chciała. . . Usiadła, nakryła sie na głowę kołdrą, a ja pytam przed
kim się chowa, ona na to że nie chowa się ale tam jest pan
Waldek!!!!!!!!!!!!!! chodziło o kochanka żony który sypia już
tam od sierpnia i to w jednej!!!! sypialni z moim dzieckiem!!!!!
Na to wpadła żona z krzykiem że włamanie itp. . . Mówię, że nie
włamanie, tylko że bałem się o dziecko bo słyszałem ją na dworze i
to co zobaczyłem uświadomiło mnie że dobrze zrobiłem, pokazałem jej
dziecko schowane i wystraszone pod kołdrą i pytam czy jest dumna z
tego co widzi. . Ale ona zero reakcji i że mam wyjść. . Wyszedłem. .
.
Pojechałem, po 20 minutach
zadzwoniła że mała już chce do taty i mam po nią przyjechać. . . Ehhhh
no nic mówie sobie skoro mamy mój weekend to śpi u mnie. . . I tak
bardzo miło minął nam dzień. . Godzina 20. 20 telefon gdzie dziecko.
.
Mówię że u mnie, ze mój weekend itp. . . Za 15 minut była pod domem z
policją (wiem nie musiałem jej dziecka dawać ale dałem, było późno
małą znów stres a ona jak idiotka ma to gdzieś. . . ) od tego czasu a
była to zeszła sobota nie odbiera telefonów, jeżdżę tam codziennie
by usłyszeć od teściów że małej nie dostanę, nikt nie odbiera
telefonów nie odpisuje na sms, fb, i inne. . Dziś uparłem się że chcę
dziecko i że skoro śpi to poczekam w aucie na nią. . . Po 15 minutach
podjeżdża policja bo stoję na posesji teścia i że nachodzę go i że
małej nie zobaczę aż wyrok nie wejdzie w życie. . I tak od męża,
przez opiekunkę aż do wroga nr 1. . . Wiem, że mogę poczekać jeszcze
1. 5 tyg i widzenia będą, ale wiem też po tym co jest teraz, że ani
nie będę tam mile widziany, że z inteligentnych ludzi którzy nie
chcieli krzywdy dziecka stali się idiotami którzy mają za nic jej
zdrowie psychiczne, wiem, że nigdy nie będzie już normalnie, że
żadne odstępstwa od ustalonych godzin nie wejdą nigdy w grę a o
zwiększeniu widzeń mogę zapomnieć, że mała będzie takim
wysłuchiwaczem ich żali wobec mnie. . . Boję się tego. . . Dlatego chcę
poczekać do końca roku i wytoczyć jej taki proces i uznanie jej
winy, oraz opiekę naprzemienną że długo będą się po tym zbierać. . Bo
nie po to poszedłem na ugodę i brak orzekania o winie (z taką
historią dupodajstwa na pewno to wygram) by teraz być z naprawdę
zaangażowanego ojca który nigdy!!!! nie powiedział małej nic złego
na kogokolwiek robiony idiotą. . . . . .
Adwokatka powiedziała że to jest do zrobienia, ale proszę Was
pomóżcie, powiedzcie co i jak uszykować, nie chcę pozwolić sobie na
jakiekolwiek potknięcie. . . Chcę dla dziecka jak najlepiej, a nie
osiągnę tego teraz gdy nie wiem co u niej. . . .
--
Pozdrawiam
Robert
Nasza historia. . . . .
Matka z ojcem I dzieckiem zamieszkuja od trzech lat parter domu ojca
dziecka.
Uklada sie roznie, matka rani ojca nozem po sprzeczce ( juz jako
nieletnia napadla na innego faceta I tez ranila go nozem, zostal
wtedy przydzielony kurator), ojciec ja popycha, matka idzie do
lekarza, zaklada niebieska karte, ojciec sie wstydzi zaczyna
leczenie, godza sie dla dobra dziecka staraja sie wziasc w garsc z
malymi skutkami, matka nienawidzi matki ojca, klotnie sa na porzadku
dziennym, ojciec jest traktowany jak nieudacznik I pantoflarz, ta
sytuacja trwa dwa lata. Na przelomie marzec / kwiecien matka idzie
do pracy, od razu planuje wyprowadzke I zamieszkanie z kolezanka,
teraz przezwiska sa na porzadku dziennym, gej, pedal, nieudacznik,
niezaradny, brzydal itd itd. Straszenie ze po wyprowadzce nie bedzie
ogladac dziecka itd itd. Ojciec wrak czlowieka lzejszy o 25 kilo
jest u kresu wytrzymalosci ale dla dobra dziecka wytrzymuje.
Urodziny dziecka, maly konczy 3 latka, przyjezdzam na urodziny. Od
razu daje sie ta systuacje wyczuc, matka traktuje dom jak hotel,
zdarzaja sie niepowroty na noc, dzieckiem zajmuje sie ojciec I matka
ojca. Po zwroceniu przeze mnie uwagi matce, sprawa bedzie miala
final w sadzie w wadowicach, odjezdzalam z urodzin z siniakami,
zwyzywana I ponizona. Pare dni pozniej ta sama historia z matka
ojca… podbite oko podrapana twarz, sprawe przejela prokuratura, cala
rodzina boi sie matki dziecka. Za moja namowa matka I ojciec ojca
ida do adwokata I pisza pismo ze matka ma sie wyprowadzic. Matka
grozi ze wszystkich zalatwi ze nigdy nie bedziemy ogladac dziecka
jak odejdzie… po 2 tygodniach po tym jak zostawila gdzies u obcych
dziecko I poszl sie wieszac. Osoba ta przywiozla dziecko do domu, w
domu nikogo nie bylo wiec zostawili dziecko u sasiadow… matka wpada
do domu pakuje swoje lakiery do paznokci I rzeczy niezbedne do
makijazu, zabiera dziecko wychodzi.
Przez dwa tygodnie nie wiem gdzie jest dziecko, wszyscy rozkladaja
rece, zero pomocy.
Dowiadujemy sie ze matka przebywa wioske dalej u jakiegos faceta I
jego matki.
Nie wiemy z kim jest dziecko pod nieobecmosc matki ( pracuje na
rano, poludnie I na noc)
Kto przytula naszego malucha jak tego potrzebuje?
Brat sklada sprawe o rozwod
MOPS chociaz nas odeslal z kwitkiem bo nie nalezy teraz dziecko pod
region, wspomaga matke
Zostaje napisane pismo z pomoca opiekunki spolecznej o pozbawienie
praw rodzicielskich ojca oraz o alimenty
Matka klamie, utrudnia, manipuluje
Ojciec jest zalamany
Matka ma 10 rodzenstwa – nikt nie potrafi jej przetlumaczyc jaka
krzywde robi dziecku, nikt z nia nie chce miec nic do czynienia,
jest agresywna, jej ojciec jest pozbawiony praw rodzicielskich (
choroba psychiczna ) matka nie zyje.
Wyrwala dziecko ze stabilnego rodzinnego domu, zabrala od wszystkich
bliskich mu osob, skazala dziecko na tulaczke i multum roznych
facetow.
napuscila "lysych" typkow zeby sprawili lanie ojcu dziecka
Przezwiska, wyzwiska, paranoja
Dwa tygodnie temu, po sprzeczce z konkubentem udaje sie do domu
matki z dzieckiem caritas
Wytrzymuje tam tylko 4 dni – wiadomo tam nie ma patologii kazdy ma
swoje zadania, siostry sa obiektywne
Powrot do konkubenta??? Na dzien dzisiejszy nie wiemy…. Gdzie
przebywa….
Interwencja w MOPS, final: matka jest u kresu wytrzymalosci, pod
opieka psychologa, bardzo placze, chce sie godzic z ojcem dziecka,
dziecko przestraszone, ale czyste i pojedzone – wiec wszystko jest
ok…
dzisiaj wkoncu wspanialomyslnie przekazuje sluchawke maluchowi zeby
ojciec mogl z nim chwilke porozmawiac. . . dziecko recytuje: do tata
nie, tata bee, prosze przyjedz do nas
TOTALNA Manipulacja!!! az sciska serce . . . . . . . . . . . . . . .
. :(
Jakby to bylo gdyby ojciec, juz wczesniej karany, uprowadzil
dziecko, nie mial stalego miejsca zamieszkania, ukrywal dziecko
przed matka, toczyly by sie dwie sprawy o pobicie i zniewage, gdyby
mial trzy sprawy o znecanie sie psychiczne, gdyby nie mial pomyslu
na zycie, gdyby wyprowadzil sie do jakiejs kobiety, gdyby
zrezygnowal z pracy bo bedzie sie teraz tylko on zajmowal dzieckiem
jak dlugo trzeba bylo prosic zeby ktos zainteresowal sie dobrem
dziecka????
Dlaczego panuje taka znieczulica a MATKA (pseudomatka) moze
WSZYSTKO?
znalazlam Wasza stronke online, rodzina pochodzi z okolic Krakowa,
sama nie wiem czego oczekuje. . . .
Joanna
Witam
Jestem jednym z was i sam sobie nie potrafię tego wybaczyć. Niemal
15 lat spędziłem z partnerką, która była aleksytimczką (analfabetką
emocjonalną) oraz skrajnym skąpcem. Od małego moje życie usłane
było dramatami, a pomimo tego wszystkiego związałem się z kimś tak
bardzo nieodpowiedzialnym, a następnie przez lata, z uwagi na córkę
nie umiałem wyrwać się z tej toksycznej relacji. W końcu mi się to
udało, bo nie chciałem zmarnować całej reszty życia. Wiktoria, która
dziś ma 12 lat pozostała z
matką. Od roku nie mam z nią kontaktu, nie wiem gdzie mieszka, gdzie
została ukryta przez matkę. Wcześniej miałem idealny kontakt z
dzieckiem, nawet lepszy niż matka i poświęcałem córce mnóstwo
swojego czasu i uwagi. Dziecko było ze mną bardzo silnie związane,
dziś przechodząc obok mnie przeszłoby tak jak obok słupa. Czyniłem
co mogłem aby ratować sytuację. Od strony prawnej wszcząłem trzy
postępowania w sądzie rodzinnym, wiedząc że czyniąc tak ukazuję
tylko że jestem frajerem, że coś ze mną jest nie tak skoro walczę
o dziecko.
Niczego nie można mi zarzucić poza tym, że jestem
ojcem. Nie czekam nawet na rozstrzygnięcie spraw, bo to niczego nie
zmieni. Bezskutecznie próbuję wyegzekwować pierwsze sądowe
postanowienia. Sam już nie wiem po co?
W tej chwili nie będę pisał więcej, bo łatwo sobie wyobrazić moją
sytuację. Typowy schemat idealnie podporządkowany pod system z tymi
samymi aspektami również w sferach majątkowych, choć sytuacje są
różne. Nie mam już siły na nic, jestem kompletnie przybity, nie
wychodzę z domu, nie stać mnie na większą aktywność. Tym bardziej,
że konflikt dotyczy nie tylko dziecka. Przetrwałem nie jeden dramat
w życiu, nawet nie będę wspominał o ich wymiarze i zawsze dawałem
sobie
radę. Teraz już nie mogę. Przeczytałem dziesiątki podobnych
historii w sieci, byłem na dziesiątkach stron poświęconych
dyskryminacji ojców.
Wiem o tym, że działając razem można więcej osiągnąć. Nie wiem czy
znajdę w sobie jednak siłę na jakiekolwiek działanie. Chyba nie mam
już żadnego planu działania, a zatem ani żadnych oczekiwań ani
żadnych możliwości działania. Może po prostu warto przynajmniej
zaznaczyć, że jestem. Że takich jak my jest jednak znacznie więcej
niż nam się wydaje. Nawet jeśli sam dla siebie w ten sposób nic nie
osiągnę, to może warto powalczyć o to aby za trzy pokolenia sytuacja
była normalniejsza? Może warto
pokazać się, stworzyć kolejną stronę internetową opowiadającą
historię kolejnego ojca dyskryminowanego przez system? A może stronę
z odniesieniami do wszystkich takich stron dla uporządkowania
sytuacji, dla ukazania ogromu problemu? Wszak nie mam nic do
stracenia.
Pozdrawiam
Grzegorz
Witam wszystkich z portalu
Dzielny Tata. Mam bardzo wielki problem!!! Mianowicie, jestem z żoną
w trakcie rozwodu nikt z nas nie ma ograniczonych praw
rodzicielskich. Mamy dwie córeczki Julie i Oliwie. w tej chwili
młodsza córka Julia mieszka ze mną starsza Oliwia z mamą. To co się
dzieje ze starszą córką Oliwia od momentu mojej wyprowadzki, żaden
ojciec nie chciał by przeżyć. Jest buntowana przez dziadków i swoją
mamę, zastraszana, przekupywana, zaczęła się mnie bać, boi się nawet
ze mną na spacer wyjść. Matka nie puszcza dziecka do szkoły, wmawia
dziecku że je porwę i wywiozę. Ostatnio udało mi się ją zabrać na
spacer po interwencji policji. Zaraz po spacerze poszliśmy do
psychologa bo mi dziecko cały czas płakało. Pytałem co jest,
dlaczego tak się zachowuje, delikatnie pytając w końcu
odpowiedziała: "Mama i babcia cały czas mi mówią że mnie porwiesz,
że mnie wywieziesz i mi gada głupoty na twój temat i się boje
TATUSIU" Pragnę nadmienić że żona pochodzi z domu gdzie nie brakuje
pieniędzy. Wszystko jest załatwiane pieniędzmi. Mnie niestety nie
stać. Młodsza córka Julia 4 lata powiedziała, u psychologa, że nie
będzie mieszkać z mamą bo tatusia z domu wyrzuciła. Dla tego w tej
chwili jest ze mną. Namawiam żonę aby przyszła do mnie do domu
odwiedzić dziecko, dzisiaj napisałem jej SMS aby przyszła dziecko
czekało ubrane. Niestety nie przyszła. Chociaż bałem się że jak
pójdzie z matką to jeszcze Julkę zmanipulują. W sobotę żona poszła
na zawody z naszymi dziećmi umówiłem się znowu po kilku
interwencjach policji że mi przywiezie dzieci o 14 przywiozła
dzieci, lecz starsza Oliwia nie chciała zostać nawet wyjść z auta,
młodsza Julia wyszła od razu. Po wejściu do domu usiadłem z Julką na
sofie i widziałem jak się trzęsie ma dreszcze. . . . Ubrałem się
wezwałem taksówkę i pojechałem na pogotowie. Okazało się że matka
zabrała dziecko na ZAWODY GDZIE BIEGAŁO SKAKAŁO PRZY 39 stopniach
gorączki z mocnym katarem i wygniotami w gardle. Nie miałem przy
sobie żadnych dokumentów dziecka, były u matki. dzwoniłem chyba 20
razy ani razu nie odebrała w szpitalu potrzebny był pesel dziecka
którego nie miałem poprosiłem kolegę aby pojechał do teściów do domu
okazało się że żona jest u brata imprezuje. Z łaska dała mi pesel
dziecka. Za każdym razem gdzie dzieci były jeszcze u matki nie
mogłem się dogadać z żoną żeby dała mi dzieci na spacer na weekend
na noc. Ona się bawiła z dziećmi co weekend i ze swoimi rodzicami ja
mogłem się tylko patrzeć jak się bawią i jak dzieci buntują i
przekupują. Może nie napisałem wszystkiego bo jestem w takiej
desperacji że mogłem o czymś istotnym zapomnieć. Ale bardzo proszę o
pomoc żona wzięła sobie najlepszego adwokata w mieście za
sponsorował jej ojciec mnie nie stać nawet na poradę prawną lecz
próbuje wszystkigo próbowałem już u Rzecznika Praw Dziecka nie
pomogło POLICJA nie pomogło zresztą za każdym razem żeby dzieci
zobaczyć przez furtkę wzywać policje mija się z celem. Potrzeba mi
pomocy nie może mi buntować dzieci tak żeby mnie się bały nikt mi
nie chce pomóc
nie wiem co mam robić. Proszę pomóżcie mi nie może tak to wyglądać
dzieci cierpią patrzą na mnie jak na bandytę tak nie może być !!!! A
żona i teście mówią że nie stać mnie żeby walczyć o dzieci. Śmieją
się ze mnie za każdym razem jak podchodzę pod dom. Przypomniała mi
się sytuacja jeszcze jedna przyszedłem z młodszą córką Julia pod dom
teściów podjechał teść gdzie wiedział że Julia ma antybiotyk i mówi
do niej " Cześć julciu jedziesz z dziadziem do mc donald i na
lody???" . . . . . paranoja
Proszę o pomoc Adam
(a to historia identyczna z mojją - MF)
Dzień dobry.
Nazywam się Katarzyna . Piszę w imieniu mojego brata - Tomasza
i naszych rodziców: J
Mój brat w 2008 rok ożenił się, po ślubie urodziło im się dziecko -
córeczka Martynka. Byli małżeństwem tylko niecałe 3 lata. Jego żona
pracująca wcześniej w Prokuraturze w Mielcu i mająca także dyżury w
Sądzie w Tarnobrzegu, gdzie toczą się wszelkie sprawy rozwodowe dla
ludzi z okręgu Tarnobrzeskiego jak i Mieleckiego i innych -
wiedziała doskonale jak można się "urządzić" w zyciu. Była obecna
przy wielu sprawach rozwodowych i znała cały schemat wrabiania
mężczyzn przez kobiety. My nie wiedzieliśmy jednak, że i takie plany
miała wobec mojego brata gdy planowała małżeństwo z nim, gdy
składała przysięgę małżeńską. . .
Po 2 latach oznajmiła mojemu bratu, że weźmie z nim rozwód.
Oczywiście wszystko już dawno miała zaplanowane, ustalone, zanim
wniosła pozew rozwodowy od miesiąca miała już wynajętą adwokatkę,
której podpisała pełnomocnictwo o czym nikt z nas nie wiedział, ani
nie przypuszczał. Zanim zaczęła w ogóle realizować swój plan i zanim
wniosła jeszcze o rozwód namówiła mojego brata aby kupili mieszkanie
na kredyt (teraz wiemy, że miało to być po to żeby nie wyszła z
rozwodu z gołymi rękami - ponieważ cały czas do momentu zakupu
mieszkali z naszymi rodzicami). Pół roku po wprowadzeniu się do
nowego mieszkania przystąpiła do realizowania swojego planu.
Oszczędzę szczegółów i pisania co i jak bo było tego tyle, że
napisałabym książkę. "Standardowa metoda wrabiana" za namową swojej
Pani adwokat która w całym Podkarpackiem i Tarnobrzeskim słynie z
tego, że mówi i instruuje krok po kroku co i jak - czyli jak wrobić
faceta, żeby ugrać dla siebie wszystko. No więc tak działała żona
mojego brata - wrabianie, oskarżenie o pedofilię, o znęcanie się nad
nią, o przemoc, o alkoholizm. Musze wspomnieć, że mój brat pracuje
codziennie i pracował prawie że zawsze od 7 rano do 17 po południu,
a czasem i dłużej. Zarabia tylko 2000 zł. Ona oczywiście zwolniła
się kiedyś z pracy w Prokuraturze i od czasu ślubu i urodzenia
dziecka nigdzie do tej pory nie pracuje, a minęło już ponad 4 lata.
Siedziała w domu i wymyślała ze swoją rodzinką, którą wciągnęła w
cały swój plan, jak tu by dzisiaj "wrobić" Tomka. Jej
rodzinka jej bardzo od początku "pomagała" i do dzisiaj "pomaga" w
kreowaniu fałszywych pomówień, zarzutów, oskarżeń i wrabiania mojego
brata.
Oczywiście stosowała takie taktyki, że jak brat wracał z pracy to
wszczynała awanturę o nic po czym wybiegała na klatkę, wrzeszcząc,
że mój brat ją bije, że się nad nią znęca, pukała do sąsiadów,
którym opowiadała swoje kłamstwa, dzwoniła oczywiście na Policję
mówiąc, że mąz się nad nią znęca, że ją bije i kłamiąc jak się tylko
da - wszystko zawsze na oczach płaczącego wniebogłosy 2 letniego
wówczas dziecka, które widziało doskonale co ona wyrabia i znało
prawdę.
Gdy przyjeżdżała Policja pokazywała im swoje ponabijane wcześniej na
rękach i nogach siniaki, podrapaną skórę - wszystko to
"przygotowywała" sobie zanim mój brat wrócił z pracy.
Oczywiście na dzień następny, pod nieobecność mojego brata, który
był w pracy chodziła i zbierała sobie obdukcje lekarskie. Mój brat
kiedyś jak się kąpała, otworzył jej torebkę i znalazł tam mnóstwo
obdukcji lekarskich i aż zamarł jak je poczytał, jakie to rzekomo
ona ma obrażenia i gdy zobaczył ile obdukcji sobie nazbierała.
Wynikało z tego, że musiała się przed wizyta u lekarza nieźle
zmaltretować, bo takie obrażenia tam widniały.
Mój brat wybrał się do tego lekarza i zapytał go jak często jego
żona tu przychodzi i opowiedział mu całą sytuację, że jest wrabiany
i że nigdy nawet swojej żony nie dotknął jednym palcem, bo tak jest
wychowany. Lekarz mu odpowiedział, że ona przychodzi często i że on
rozumie sytuację mojego brata, ale dzisiaj jest tak jak to sam
powiedział, że "Wszystkie chwyty są dozwolone".
Oczywiście Ewka żąda rozwodu z winy mojego brata, alimentów na
siebie, bo na dziecko już dostała i od początku nasłała na konto
mojego brata komornika, który do dzisiaj na tym koncie siedzi i gdy
tylko wpłynie wypłata mojego brata to on ściąga z niej 400 zł
alimentów na Martynkę (córeczkę mojego brata) + 100 zł dla siebie za
swoją usługę. I tak jest co miesiąc. Mój brat ciężko pracuje na
każdy grosz, a komornik sobie lekką rączką inkasuje jeszcze 100 zł
za sekundę roboty.
Ewka żąda oczywiście mieszkania dla siebie i tego aby Tomka usunęli
z mieszkania, a by ona tam mogła mieszkac z dzieckiem, a Tomek aby
opłacał cały kredyt jak do tej pory (bo przecież ona nie pracuje) i
opłacał rachunki + czynsz - oczywiście dla niej, bo ona nie życzy
sobie aby on tam mieszkał. Sama nigdy od początku kupna tego
mieszkania nie zapłaciła ani złotówki za cokolwiek, ani raz nie
zapłaciła raty kredytu, czynszu, rachunków, jedzenia.
Sprawa rozwodowa toczy się już 2 lata. Za kilka tygodni będzie
ostateczna rozprawa. Nie widujemy dziecka, ani mój brat, ani nasi
rodzice. Zaraz po zrealizowaniu swojego planu wyprowadziła się do
swoich rodziców na wieś, oczywiście zabierając dziś 4 letnia, a
wówczas 3 letnią Martynkę ze sobą. Nie widzieliśmy dziecka od ponad
roku. Uniemozliwia kontakty, nie wydaje dziecka w ogóle. Dalej
wrabia mojego brata i pisze fałszywe oskarżenia na niego, kierując
je do Prokuratury gdzie wcześniej pracowała, gdzie ma koleżaneczki,
które za nią stoją i trzymają jej stronę i pomagają jej we
wszystkim. W sądzie w Mielcu dzieki swoim znajomościom
i wujkowi który jest Sędzią ustawiła sobie wcześniej sprawę, którą
mój brat wniósł przeciwko jej ojcu, który to pobił mojego brata
napadając go we własnym mieszkaniu. Mój brat sprawę przegrał mimo,
że ma nagranie z telefonu komórkowego jak teść go pobił, wyzywał i
jak mu ubliżał.
Jesteśmy bezsilni. Nie wiemy już co robić. Moi rodzice mieli RODK
kilka miesięcy temu i w RODK-u "Panie Psycholożki" zapisały
dokładnie to co chciała Ewka - matka dziecka, a więc aby naszym
rodzicom zabrać kontakty z dzieckiem, albo ograniczyć do spotkań raz
na miesiąc w budynku sądu przez 2 godziny w obecności matki i
kuratora. Jak te "Panie Psycholożki" napisały, tak Sędzina z Mielca
to zasądziła. Nasi rodzice się odwołali od tego bo dziecko uwielbia
naszych rodziców i swojego tatę, wychowywało się w mieszkaniu i pod
opieką naszych rodziców do prawie 2 roku życia. Niestety dziecko
jest tak zastraszone przez matkę i zmanipulowane, że przy niej nawet
boi się do nas podejść. Wie bowiem że czeka je za to kara od matki.
Ewka posunęła się nawet do tego, że podrapała kiedyś do krwi
Martynkę podczas kąpieli aby wrobić w to Tomka. To dziecko się boi
tej głupiej psychopatycznej matki.
Gdy nasi rodzice w ubiegłym roku pojechali do tego domu na wieś do
Ewki i jej rodziny, zostali tam raz tylko jedyny wpuszczeni i gdy
weszli do pokoju 3 letnia Martynka siedziała pod stołem i płakała.
Moi rodzice wołali ją aby wyszła, a ona im kilkakrotnie
odpowiedziała: "Tu jest moje miejsce. tu jest moje miejsce". Pod
stołem. Jak pies. Moi rodzice byli tak zdruzgotani tym wszystkim, że
się sami popłakali widząc to dziecko w takim stanie. Chcieli jej dać
zabawki, które dla niej ze sobą przywieźli, a Martynka dalej płacząc
odpowiedziała im: "Nie wolno mi nic brać. Nie mogę nic brać. "
Nasi rodzice wyszli z tego domu zapłakani, nie mogli dojść do siebie
przez kilka dni, musieli brać leki uspokajające, po widoku w jakim
stanie znajdowało się to dziecko - ich wnuczka, która ich kocha nad
życie i która u nas w mieszkaniu tuli się do nich i mówi: Kochana
babciu, Dziadziusiu i która swojego ojca, a mojego brata kocha
milion razy bardziej niż tą okrutną, wyrachowaną, zimną i wredną
matkę. Martynka u nas w mieszkaniu zawsze nazywała Tomka : Mój
kochany tatuś!
Od momentu wniesienia pozwu o rozwód Ewka mieszkała jeszcze przez
rok z moim bratem, tym samym więc Tomek zabierał do nas dziecko tak
często jak tylko mógł - przeważnie raz na miesiąc, bo ona je
specjalnie wywoziła na całe dnie i weekendy do swoich rodziców na
wieś, żeby odizolować Martynkę od nas i od swojego taty. Mimo
wszystko dziecko przyjeżdżało czasem do nas i było takie szczęśliwe,
że tego się nawet nie da opisać. . .
Martynka dobrze wiedziała i wie, jak jest prawda, bo widziała, że
Tomek nigdy nikogo nie skrzywdził, dlatego kochała go i kocha, bo
wie, że to nie tatuś - jak wmawia jej mama, ale sama matka jest zła
i okrutna, niestety teraz będąc wywiezioną tam - na wieś musi się
podporządkować matce, bo się boi kary ze strony matki i jej chorej
rodziny.
Pisaliśmy wszędzie: Do Sądów, do MOPSU, gdzie tylko się da.
Wszędzie wierzą ewce na słowo, my nawet z dowodami jesteśmy na
straconej i przegranej pozycji.
Mój brat codziennie po pracy pisze jakieś pisma. Także mój tato.
Napisał odwołanie o przywrócenie nam pełnych kontaktów z dzieckiem
tak jak mieliśmy je wcześniej, że dziecko mogło spędzać u nas całe
weekendy, a kiedyś nawet nocować. Rozstrzygnięcia jeszcze nie ma,
ale doskonale wiemy jakie będzie. Niekorzystne dla nas, a korzystne
dla ewki. Odwołał się ostatnio od badania w RODK-u wysyłając im
pismo z Prokuratury Generalnej które wzięłam z waszej chyba strony z
internetu, że RODK - i działają nielegalnie. Prezes Sądu w
Tarnobrzegu odpisał mu że to bzdura i nieprawda, że RODK-i są
legalne, działają zgodnie z prawem i że ich Psycholodzy pracują dla
Sądu i są zarejestrowani.
Czy w jakikolwiek sposób jesteście w stanie pomóc? Bo nie wiemy
co dalej robić. Boję się, że mój brat odbierze sobie życie jak
zasądzą rozwód z jego winy i alimenty na Ewkę.
Katarzyna
7. 2016
Chciałbym dołączyć do Państwa , niestety sam mam problem z
kontaktami z Dzieckiem. Żona 6 maja 2016 w pod przykrywka wyjazdu na
badania dziecka , opuściła mój dom wyprowadzając z niego dziecko do
mieszkania w Krakowie . Nie chciała mi udostępnić nowego adresu
przebywania Dziecka ,co byłem zmuszony zgłosić ten fakt na policji ,
po wykonaniu przez policje telefonu do jej ojca uzyskałem adres.
Żona również bez mojej zgody przepisała dziecko do innego
przedszkola upoważniając obcego faceta do odbioru dziecka ,
oczywiście wyczyściła konto zabierając mi z portfela kartę kodów
(część kwoty była moją darowizna od babci).
Przerażającym jest fakt iż spotkania mam teraz
z synem w domu jej rodziców (gdzie żona tam nie mieszka z dzieckiem)
, w 2 dni na tydzień po 1. 5 godziny , jej rodzice i sama żona robią
piekło , wywołują bezsensowne kłótnie , zamykają mnie w domu i
straszą że mnie nie wypuszczą . Zabroniła kontaktu z moimi rodzicami
, co się bardzo dużo opiekowali dzieckiem . Dziecko wszystko to
widzi . . . . Proponowałem żonie o zmianie miejsca spotkań na teren
neutralny bez jej rodziców, na próżno. Dziecko mi mówi że chce ze
mną mieszkać i żyć czego i ja pragnę , uważam że mam dużo lepsze
warunki , opiekuńcze , materialne , mieszkaniowe. Żoną teraz straszy
dziecko że chce je porwać, co mi samo powiedziało . Żona wykazywała
podczas trwania małżeństwa lekkomyślność , raz przez nią dziecko
wylądowało w szpitalu , zostawiała je same w galerii handlowej ,
żona cierpi na utratę przytomności co się leczyła w szpitalu , nie
wyleczono jej. Jestem teraz przerażony mam czekać aż się cos stanie
dziecku . . . ? Wystosowałem 16 czerwca wniosek o zabezpieczenie
pieczy nad dzieckiem albo o uregulowanie kontaktów, po miesiąca
dostałem odpowiedź że 11 sierpnia przeprowadzone będzie badania OZSS
i dopiero po badaniu będzie podjęta decyzja o rozprawie , bardzo
długo to trwa sąd nie zabezpieczył na razie kontaktów. . Dlatego
widzę w Was pomoc , proszę o poradę co robić żeby nie utracić więzi
z Dzieckiem . . .
wyobrażacie sobie tak 2680 historii - program o
tym raz na tydzień trwałby. . . policzmy 2680/52 = 51 lat
|