naprawdę bardzo
chcemy żyć...
Zwracamy się do Was z
błaganiem o pomoc...Od 6 lat walczymy we wrocławskich Sądach i jest
coraz gorzej. Nie mamy już siły, wiary i nadziei, że którykolwiek
Sędzia w tym mieście rozpatrzy naszą sprawę obiektywnie i
sprawiedliwie. My tylko o to prosimy...
Padliśmy ofiarą bezwzględnej i okrutnej zemsty jednej kobiety.
W 2010 roku mój mąż
Tomasz rozwiódł się z Sylwią Ona i jej adwokat (również
szwagier) Mariusz przejmując bezprawnie komputer męża i włamując się
na konta pocztowe dotarli do treści, którymi nas skutecznie
zaszantażowali żądając 5.500 zł alimentów na nią i dwóch synów
(obecnie 7 i 10 lat), mieszkania wartego ok 450 tyś zł i na dodatek
jedynie 12 godzin kontaktów z dziećmi!
Mąż jest lekarzem, w
tym czasie pracował na kontrakcie w stacjach dializ, pracując
znacznie ponad normę (nawet 300 h/m-c) zarabiał 13-15 tyś.
Niestety ulegliśmy szantażowi chroniąc nie tylko siebie ale i
osoby całkiem niewinne. Ja prowadziłam swoją działalność i
miałam trochę oszczędności. Mąż postanowił wziąć w leasing nowe
Subaru i ambitnie pomimo tak wysokich alimentów zaczął opłacać
synom polisę (1000 z/m-c), która w przyszłości ma być dla nich
wsparciem finansowym.
Naiwnie sądziliśmy, że
damy radę albo, co teraz nas śmieszy, że w razie gdyby jego zarobki
uległy zmniejszeniu to załatwienie obniżenia alimentów będzie sprawą
prostą i oczywistą.
Nic bardziej
mylnego...Takie wydatki wytrzymaliśmy przez rok. Mąż z miesiąca na
miesiąc zarabiał coraz mniej (zmiany w firmie, brak możliwości
brania dobrze płatnych dyżurów).
Złożyliśmy pozew o
obniżenie mając nadzieję, że przy np. 3000 zł jakoś damy radę. Tego
roku (2012)w deklaracji podatkowej mąż miał zarobki 6000 / m-c i ku
naszej rozpaczy Sąd oznajmił, że pozew odrzuca i ma nadal płacić tak
gigantyczne alimenty!
Potem nastąpiła
dramatyczna seria: wypadek samochodowy, zwolnienie z pracy (w
czasie zwolnienia lekarskiego), jako "kontraktowiec" dostawał z
ZUS-u tylko 1000 zasiłku. A wydatki co miesiąc te same... 5000
zł alimenty, 2000 zł auto i 1000 zł polisa chłopców.
Płaciliśmy więc 2100
alimentów i dług rósł. Rozprawy, apelacje, zażalenia... Efekt? Z
5.500 na 5000 i za okres kiedy był na zwolnieniu łaskawie 2000zł na
miesiąc!
Po
prostu koszmar...
Zdesperowani
postanowiliśmy spróbować swoich sił w Niemczech. W Polsce mąż nie
mógł już znaleźć aż tak dobrze płatnej pracy. Wytrzymaliśmy 1,5
roku, nie daliśmy rady się tam zaklimatyzować. Wróciliśmy do kraju
mając nadzieję, że może Sąd zobaczy, że pomimo naszych starań dług
rośnie i w końcu obniży alimenty tak abyśmy płacili bieżące i mogli
zacząć spłacać zadłużenie.
Od prawie 2 lat mąż
pracuje w przychodni na pełny etat, przyjmuje 30-35 pacjentów
dziennie. Zarabia 6000 zł z czego komornik zabiera mu 3.500. Dług na
dziś to ok 130 tyś (!!!) a bieżących alimentów nie ma z czego
płacić!
Była żona jest osobą
niezwykle zawziętą i mściwą. Już na początku zapowiedziała nam, że
nas zniszczy i "nie będziemy mieć życia" i sukcesywnie przy pomocy
swego szwagra to robi. Sama jest lekarzem dermatologiem, zarabia
8.500 zł m-c i wykazuje koszt utrzymania każdego z synów na 2750 zł!
Jesteśmy świeżo po
ogłoszeniu wyroku w kolejnej sprawie. Pozew odrzucony... Sędzina w
uzasadnieniu mówiła tylko o prawach dzieci i byłej żony, nasze prawa
kompletnie się nie liczą a my mamy sobie zdawać sprawę z tego, że
potrzeby dzieci rosną z wiekiem! Dodatkowo zasądziła koszty w
wys.9600 zł!! Czyli ze wszystkim ta "batalia" kosztowała nas ok 14
tyś, których i tak na zapłatę nie mamy!
Mamy za to dług, który
jest już nie do spłacenia praktycznie... Mamy komornika, który
atakuje co tylko może, mamy firmy detektywistyczne co chwilę, mamy
próby włamania na poczty mailowe, mamy już wszystkiego dosyć...
Ja od 2012 r choruję na
nerwicę lękową i depresję. Jest mi strasznie ciężko to wszystko
udźwignąć i nie załamać się kompletnie... Strasznie przykro jest
patrzeć na męża, który był zawsze tak silnym, pełnym pozytywnej
energii człowiekiem a teraz jest kompletnie tym wszystkim zdołowany
i naprawdę ma już wszystkiego dosyć... Boję się, że my już długo tak
nie pociągniemy i naprawdę dojdzie do tragedii... Mam zresztą dziwne
wrażenie, ze chyba o to tym ludziom głównie chodzi... To dopełniło by
zemstę.
Jestem absolutnie pewna,
że Mariusz w jakiś sposób te wyroki "załatwia". Nie mam dowodów ale
jest to dla nas oczywiste i w Polsce niestety bardzo możliwe... Była
żona kiedyś powiedziała wprost, że cokolwiek nie napiszemy i
gdziekolwiek nie pójdziemy oni mają sprawę wygraną, tak dobre mają
tu układy. Co ciekawe Rodzice Tomka, ludzie wykształceni o
nieskazitelnej opinii również przegrali z nimi sprawę o kontakty z
własnymi wnukami, właściwie bez żadnego uzasadnienia. Jak to
wszystko jest możliwe??
Błagam ratujcie nas...
Powiedzcie nam proszę co my mamy zrobić??? Do kogo się zwrócić??
Psychicznie my jesteśmy już przygotowani na najgorsze,
ale my naprawdę
bardzo chcemy żyć...
|